piątek, 11 marca 2011

MUZYKA - Before the Fall - Antibody (2011)


1. Prepare Thy Way Before Thee (3:51)
2. Fucked Up World (4:16)
3. Burden of the Past (4:21)
4. Destroy (3:28)
5. On Your Knees (6:36)
6. Cruzified Perdition (4:51)
7. Blood Tsunami (2:53)
8. Go to Hell (3:46)
9. Becoming the Enemy (5:01)
10. Never Been Born (5:56)
11. Warcry (3:52)
12. Antibody (1:37)

Całkowity czas: 50:28

   Dawno już nie pisałem o zespole, który zaliczamy do kategorii ''mało znany szerszej publiczności''. Pomyślałem, że czas ''przetestować'' coś nowego i wybór padł na Before the Fall za sprawą recenzji, która była świetnie napisana i mało tego opiewała album na ocenę najwyższą, więc bez zastanowienia zdecydowałem się sprawdzić, czy rzeczywiście jest po co nadwyrężać palce. Co ciekawe, już po pierwszych dźwiękach  ''Przeciwciała'' można by wywnioskować, że zespół pochodzi z naszych kochanych Stanów. A tu niespodzianka - z Wiednia. Tytułem wstępu wypadałoby napisać jeszcze, w jakich klimatach porusza się Before The Fall. I tu pojawia się zasadniczy problem. Bo co panowie tak naprawdę grają? Nie jest to ani czysty metalcore a tym bardziej deathcore, więc wydaje mi się, że to muzyka z pogranicza tych dwóch gatunków plus thrashcore'owe motywy - to właśnie gra Before The Fall.

   Już od pierwszych dźwięków można zauważyć, jaki instrument będzie najbardziej wyrazistym na krążku. Mowa tu o perkusji, która brzmi wręcz morderczo, a jej dźwięki nie ustają nawet na moment od świetnych metalcore'owych breakdownów po typowo deathcore'ową nawalankę jednak w jakże dobrym smaku. Noga aż sama podrywa się do przytupywania do jej rytmu. Wraz z zagłębianiem się w dalsze utwory, doszedłem do wniosku, że płyta wręcz musiała być robiona pod perkusję. Nie wiem skąd chłopaki wzięli tak dobrego bębniarza jakim jest Maurizio Guolo, ale tylko pogratulować im wyboru. Z kolei żadnych peanów nie mogę zaśpiewać na cześć strony wokalnej, bowiem wokaliza Michaela Kronstorfera jest typowa i niczym się nie wyróżnia, co jednak stanowi jakiś tam plus, gdyż dobrze łączy się z całym instrumentarium Before The Fall.

   Czym zaś charakteryzują się utwory zaprezentowane na ''Przeciwciele''? Przede wszystkim są wręcz deathcore'owo mocne, jednak (o dziwo) nie przeszkadza im to być również melodycznymi, co się jak najbardziej chwali. Niektóre utwory klimatem mocno odbiegają od innych - chociażby mroczny w zwrotkach ''Burden of the Past'' czy oldschoolowe również zwrotki w ''On Your Knees''. Jest też dużo ciekawych motywów, takich jak arabskie śpiewy czy łamane dźwięki pozytywki, po których następuje atak perkusji. Nie wspominałem jeszcze o pracy gitar, ale jak się można łatwo domyślić riffy, aby pasowały do tej wręcz dosłownie bombowej perkusji, muszą być równie mocne, będąc równocześnie melodycznymi jak już wspominałem wcześniej, a więc panowie odpowiedzialni za gitary również odwalili kawał niezłej roboty. Utwory na ''Antibody'' wahają się od 3 do ponad 6 minut, co - jak widać - odbiło się na czasie trwania krążka. Jak można zauważyć utwór tytułowy to swoiste outro z pięknymi klawiszami, co również odbiega stylem od całości płyty. Cóż jeszcze mógłbym napisać? Moim zdecydowanie ulubionym kawałkiem jest najdłuższy ''On Your Knees'', za zmiany klimatu, świetną solówkę i genialne przejście.

  Nadszedł czas na lekkie ''zaczepki'', ale nie będzie ich za dużo. Po prostu wydaje mi się, że niektórych płyta po czasie może wyraźnie zacząć nudzić i męczyć, sam najchętniej bym odciął spory kawałek ''Becoming the Enemy''. Innym zaś może przeszkadzać praktycznie ciągłe forsowanie perkusji, jednak ja, będąc wielkim fanem tego instrumentu, jestem z tego bardzo kontent.

   Jak zwykle krótkie podsumowanie żeby już nie przedłużać. Panowie z Before the Fall nie są debiutantami, choć weteranami też na pewno nie. ''Antibody'' jest ich drugim longplay'em, na który fanom (domyślam się, że za wiele ich nie było, choć mogę się mylić) przyszło czekać aż cztery lata i myślę, że będą z niego bardzo zadowoleni. Ja do tej pory nie znałem Before The Fall, ale płytą jestem równie pozytywnie zaskoczony i poważnie myślę, czy nie zapoznać się z ich debiutem. Krążek wydaje się godny polecenia - fanom mocnej muzyki w 65 %, zaś fanom bębnów w 100 %.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.