poniedziałek, 21 marca 2011

Wieczory nordyckie (MUZYKA) - Ensiferum - Iron (2004)

1. Ferrum Aeternum (3:28)
2. Iron (3:53)
3. Sword Chant (4:44)
4. Mourning Heart (Interlude) (1:24)
5. Tale of Revenge (4:30)
6. Lost in Despair (5:37)
7. Slayer of Light (3:10)
8. Into Battle (5:52)
9. Lai Lai Hei (7:15)
10. Tears (3:19)

Całkowity czas: 43:12

   Dziś w ramach wieczorów nordyckich przeniesiemy się do stolicy Finlandii, a to za sprawą pochodzącego stamtąd Ensiferum. Ich twórczość znam od niedawna (październik?), choć ''Victory Songs'' ''przeleciałem'' wzdłuż i wszerz niezliczoną ilość razy. Trochę gorzej było z jego następcą czyli ''From Afar'', które wypadło dużo słabiej i ostudziło mój entuzjazm do dalszego zagłębiania się w ich dyskografię. Kiedy padł pomysł tego cyklu, to od razu wiedziałem, że wciągnę w niego Finów. Wybrałem więc kolejną pozycję z ich niedużego spisu dokonań.

    ''Iron'' to ich drugi album zawierający 10 utworów, które zamykają się w niecałych 45 minutach muzyki. No właśnie, ale jakiej muzyki? ''Wojownicy'', bo tak będę ich nazywał (''Ensiferum'' po łacinie znaczy ''dzierżący miecz''), obracają się w klimatach melodic death metalu, jednak jeśli dodamy do tego muzyczne motywy ludowe i oczywiście wszystko to połączymy z tekstami o bitwach, wojownikach i ich heroicznych czynach a nawet historii, to otrzymamy już zupełnie inny gatunek jakim jest folk metal.

    ''Żelazko'' zaczyna się od tradycyjnego dość długiego wstępu, oczywiście utrzymanego w klimacie ludowym, aby następnie od razu zaatakować nas kawałkiem tytułowym ze świetnym wstępem, za które tak lubię ten zespół. Bardzo udane rozpoczęcie, jednak potem już nie jest tak różowo. Następnie mamy bowiem bezpłciowy ''Sword Chant''. Niby zły nie jest, ale cały czas coś mi w nim zgrzyta przez co nie potrafię go polubić. Ledwo co słyszeliśmy intro do płyty, a tu już mamy do czynienia z następnym, moim zdaniem w ogóle niepotrzebnym (może chcieli dobić z liczbą utworów do pełnej dziesiątki?). Po kolejnej ''instrumentalce'' przyszła kolej na całkiem udany ''Tale of Revenge'', który powoli się rozkręca po to, żeby w środku wybuchnąć świetnymi melodiami i pozytywnie nas zaskoczyć. ''Lost in Despair'' jest już z kolei mroczny i smutny. Nawet wokalista aby nie psuć klimatu zrezygnował ze swojego ''skrzeku'' i używa normalnego głosu, który wraz z przygnębiającymi partiami gitary tworzy niezgorsze połączenie. Teraz czas na albumowego killera jakim jest ''Slayer of Light''. Jest tak szybki i energiczny, że nawet bez brania Double Blast'a nie do końca wiem co się w nim dzieje. Swoją drogą właśnie od niego zaczynają się te najlepsze numery na ''Iron''. ''Into Battle'' swoim stylem przypomina mi już kawałki z ''Victory Songs'' - świetny wstęp, brak niepotrzebnych elementów i gra na najwyższym poziomie na jaki stać Wojowników. Kapitalny utwór, chyba najlepszy na całym krążku. Przedostatni najdłuższy i zarazem również jeden z lepszych ''Lai Lai Hei'' wyróżnia się kawałkiem tekstu w ojczystym języku Finów jak i świetnym połączeniem folkowych motywów z klasycznym melodic death metalem. Zamykający krążek ''Tears'' to ludowa ballada śpiewana przez kobietę (Kaisa Saari). To swoiste wyciszenie po poprzednich utworach, które jednak nie specjalnie przypadło mi do gustu mimo kojących ludowych melodii i ładnego tekstu. Na tym kończy się nasza przygoda z ''Żelazkiem''.

    Do najkrótszego podsumowania płyty idealnie pasowałby kultowy tekst Roberta Burneiki - ''Nie ma lipy!'', ale postaram się go trochę rozwinąć. Rzeczywiście lipy nie ma i ''Iron'' to udany krążek Ensiferum, choć poziomem bardziej zbliżony do ''From Afar'' niż kapitalnego ''Victory Songs''. Mimo tego, tak jak poprzednim razem byłem zadowolony z ''All Shall Fall'', tak jestem i teraz z ''Żelazka'', które mogę polecić nawet fanom melodic death metalu o ile są otwarci muzycznie na motywy ludowe. Jeśli zaś nie, to może warto spróbować?

Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.