1. Moja, Pt. 1 (12:28)
2. Moja, Pt. 2 (12:40)
3. Wili, Pt. 1 (14:20)
4. Wili, Pt. 2 (10:44)
5. Tatu, Pt. 1 (18:47)
6. Tatu, Pt. 2 (6:29)
7. Nne, Pt. 1 (15:19)
8. Nne, Pt. 2 (10:11)
Całkowity czas: 100:58
2. Moja, Pt. 2 (12:40)
3. Wili, Pt. 1 (14:20)
4. Wili, Pt. 2 (10:44)
5. Tatu, Pt. 1 (18:47)
6. Tatu, Pt. 2 (6:29)
7. Nne, Pt. 1 (15:19)
8. Nne, Pt. 2 (10:11)
Całkowity czas: 100:58
Niezbyt często można usłyszeć taką furię, dzikość i energię w muzyce jazzowej. Dużą rolę odgrywają tu bębny, które nadają muzyce dynamizmu. Miles Davis jak zwykle daje z siebie wszystko. Niezależnie od tego, czy gra na trąbce, czy organach (w tym wypadku obsługuje oba instrumenty), zawsze wydobywa z nich niezwykłe dźwięki. W każdej nucie słychać jego charakterystyczny styl.
W ówczesnym składzie zespołu znalazło się aż trzech gitarzystów, co kilkakrotnie skończyło się drobnymi (chociaż kto wie, jaki był później ich rozmiar) konfliktami. Kilka razy słychać na albumie, jak długie, rozbudowane solówki jednego z gitarzystów (grającego w sposób bardziej rockowy) są stanowczo kończone przez Davisa.
Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to dobry album, żeby rozpocząć przygodę z Milesem Davisem. Niektórzy mogą się do niego zrazić po tej przygodzie, innych zafascynuje energia bijąca z każdej sekundy tego nagrania. (Niemniej ocena zdaje się album polecać z całego serca - dop. Adam)Ocena 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.