czwartek, 10 marca 2011

MUZYKA - Barenaked Ladies: All in Good Time (2010)

1. You Run Away (4:22)
2. Summertime (3:51)
3. Another Heartbreak (3:23)
4. Four Seconds (2:44)
5. On the Lookout (3:31)
6. Ordinary (4:09)
7. I Have Learned (3:06)
8. Every Subway Car (3:49)
9. Jerome (3:22)
10. How Long (3:39)
11. Golden Boy (3:13)
12. I Saw It (3:51)
13. The Love We're In (2:42)
14. Watching the Northern Lights (4:27)

Całkowity czas: 50:09

  Jak każdy szanujący się fan muzyki progresywnej, lubię posłuchać czasem czegoś absolutnie nieambitnego, lekkiego i poprawiającego nastrój. Zwłaszcza podczas porannych spacerów na uczelnię, które - co stwierdzam z radością - stają się nareszcie słoneczne. I jak każdy szanujący się fan muzyki progresywnej, trochę się tego wstydzę. Bo to trochę tak, jak z księdzem słuchającym black metalu - nie każdy przymknie oko, przyznajmy uczciwie. Ale uszło mi płazem, kiedy pisałem o Good Charlotte, dlaczego więc nie miałbym skrobnąć kilku zdań o albumie, który wspominaną wędrówkę ku murom wrocławskiego przybytku wiedzy umilał co najmniej kilkanaście razy? Poza tym, w progresywnym światku już dawno musiałem zostać przekreślony, gdzieś przy okazji wychwalania Coldplay.

  Co to za zespół, ten cały Barenaked Ladies? Popularnością cieszą się głównie za ocenem, skąd też (z Kanady, stwierdzając dokładniej) swoją muzykę do nas kierują. Ot, kolejna alternatywna grupa rockowa. Swój dziewiąty krążek chłopaki nagrali w uboższym o jedno ogniwo składzie, bowiem założyciel zespołu i jeden z głównych kompozytorów, Steven Page, zachciał "tak samo, ale lepiej", zupełnie solo. Na szczęście dla fanów, w grupie pozostało czterech wokalistów i trzech multiinstrumentalistów (swoją drogą, czy wiesz, szanowny Czytelniku, że statystyczny Polak boi się tych "niebezpiecznie" długich form wyrazowych? Mam nadzieję, że nie zatrzymałeś wzroku z lękiem na napisanym właśnie molochu!), więc siły twórczej mieli wciąż wiele.

  Spójrz na okładkę, proszę. Sam już możesz odpowiedzieć na pytanie, czego po "All in Good Time" się spodziewać. Ale nie traciłbym tak cennego obecnie czasu, żeby wykrzywiać na klawiaturze swoje palce wyłącznie w celu opisania byle przeciętnego wydawnictwa. Czternaście zawartych na płycie kompozycji, mimo ograniczeń i prostej, z deczka radiowej formule, wierz lub nie, potrafi pozytywnie zaskoczyć. Oprócz lekkich riffów i radosnych refrenów, usłyszysz tutaj chociażby ładne partie fortepianu ("You Run Away"), pierdzące trąbki ("Four Seconds"), skrzypki ("On the Lookout"), czy... więcej riffów i radosnych refrenów! Bowiem w swojej kategorii, czyli muzyce stricte rozrywkowej, "All in Good Time" spełnia się dobrze: szybko wpada w ucho, poprawia nastrój, relaksuje. Utwory czasami balansują na pograniczu radiowego kiczu (yo), ale panowie ratują się szczerością i czymś w rodzaju pasji.

  Einstein rzekł, że wszystko trzeba robić tak prosto, jak to tylko możliwe. Czy mogę się z nim zgodzić, skoro mowa o muzyce? Nie, na pewno nie. Jednak (od czasu do czasu) każdemu tego typu prostoty potrzeba. I dla mnie przez ostatnie tygodnie ową rolę odgrywał Barenaked Ladies. Rzecz zwykła, ale szybko budująca przyjazne stosunki ze słuchaczem.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.