wtorek, 10 stycznia 2012

Muzyka - Podsumowanie roku 2011 - część 2


40. Landscape – Outside of Nowhere
  
Landscape to kolejny przedstawiciel polskiej sceny rocka progresywnego. Zespół zadebiutował w minionym roku albumem „Outside of Nowhere”, który stoi na naprawdę dobrym poziomie i pozytywnie wróży na przyszłóść zespołu.







39. Żywiołak – Globalna Wiocha
 
Żywiołak to bardzo specyficzny zepół, który poznałem już jakiś czas temu. W nieco zmienionym składzie w końcu wydali wyczekiwany longplay będący albumem koncepcyjnym opowiadającym o wcieleniu się ducha Fryderyka Chopina w postać krasnala ogrodowego. Krasnal ten wyrusza w wędrówkę po świecie i odwiedza różne miasta Europy. Ma również wiele przemyśleń, o których opowiadają odważne teksty zawarte na tej płycie. Dobra rzecz, która jest na pewno inna od poprzedniej płyty. Wydaje mi się, że zespół stracił nieco na mrocznym klimacie, ale mimo wszystko nowe oblicze również może się podobać, gdyż Żywiołak wciąż nagrywa dobre numery.

38. Times of Grace – The Hymn of a Broken Man
 
Nie doczekaliśmy się w poprzednim roku nowego albumu Killswitch Engage, ale za to początek roku 2011 przyniósł nam inny projekt Adama Dutkiewicza – Times of Grace. Muzycznie raczej dość blisko KsE, a jeśli chodzi o poziom to też wygląda to pozytywnie. „The Hymn of a Broken Man” bije na głowę chociażby ostatnie dokonanie KsE, a utwór „Live in Love” spędził bardzo dużo czasu w moich słuchawkach.





37. Metallica – Beyond Magnetic

Jedną z głośniejszych premier tego roku była płyta formacji Metallica z Lou Reed’em. Zupełnie w cieniu tego wydarzenia pojawiła się pod koniec roku ta Epka, która została złożona z czterech kawałków, które nie znalazły się na płycie „Death Magnetic”, a zostały zarejestrowane w sesji nagraniowej do tego właśnie krążka. Cztery thrash’owe numery na dobrym poziomie.





36. Apple Bells – Rzeka Dam

Śpiewogra (tak nazywają to muzycy) dotycząca między innymi relacji damsko-męskich. Ciekawa rzecz o oryginalnym brzmieniu i wielowątkowości muzycznej. Dużo różnych motywów i szerokie spektrum lżejszych i mocniejszych fragmentów czyni ten album rzeczą bardzo atrakcyjną.





35. Unearth – Darkness in the Light
 
Jeden z kolejnych metalcore’owych zespołów, które uraczyły nas swoim albumem w roku 2011. Muszę przyznać, że zespół ten kojarzyłem zawsze z nazwy, ale ich wcześniejszego dorobku specjalnie nie znałem. Mimo wszystko najnowsze dokonanie formacji Unearth przypadło mi szybko do gustu a utwór „Overcome” stał się dla mnie jednym z największych metalcore’owych szlagierów roku ubiegłego.





34. Belphegor – Blood Magick Necromance

Tutaj nie ma żadnych żartów. Pochodzący z Austrii zespół Belphegor to połączenie black i death metalu, co czyni ich muzykę niezwykle mocną, ale i klimatyczną. Album „Blood Magick Necromance” to jedna z pierwszych rzeczy poznanych przeze mnie w zeszłym roku i już wtedy wiedziałem, iż na pewno nie zapomnę o nich przy tworzeniu mojego top 2011. To już dziewiąty album Austriaków i trzeba przyznać, że robi on wrażenie takimi numerami jak utwór tytułowy ,„Rise to Fall and Fall to Rise”,  czy wieńczący dzieło „Sado Messiah”. I nie tylko nimi, gdyż cała płyta trzyma naprawdę wysoki poziom.


33. Cavalera Conspiracy – Blunt Force Trauma

Nazwisko Cavalera jest w świecie muzyki metalowej niezwykle znane. To nie tylko kultowa Sepultura, niezwykle znany zespół Soulfly, ale również projekt braci Cavalera, czyli Cavalera Conspiracy. To już drugi album pod tą nazwą i trzeba przyznać, że słyszymy tutaj typowe dla Maxa numery. Duża moc i gniew zawarta tradycyjnie w krótkich kawałkach. Tylko czekać na nowy album Soulfly, na którym mam nadzieję znaleźć jeszcze większą dawkę dobrej muzyki.




32. Darkest Hour – The Human Romance
 
Jeszcze jeden metalcore( choć DH jest klasyfikowane również jako melodic death metal) pod koniec tej dziesiątki. Romantyczny tytuł, romantyczna okładka i muzyka na dobrym poziomie. Warto poświęcić tej płycie trochę swojej uwagi a odwdzięczy się takimi kompozycjami, jak „Savor the Kill”, czy „Love as a Weapon”. Są to naprawdę konkretne tytuły, ale nie ma się co dziwić, gdyż Amerykanie nie są żadnymi nowicjuszami. „The Human Romance” jest bowiem już ich siódmym krążkiem.



31. Jelonek – Revenge
 
Drugi solowy album Michała Jelonka to po raz kolejny pokazanie, jak można połączyć muzykę klasyczną z mocnymi rockowymi gitarami. Usłyszymy tutaj, jak w przypadku debiutu, świetne partie ciężkich gitar i wybijające się melodie grane na skrzypcach przez głównego sprawcę tego dzieła. „Revenge” to muzyka instrumentalna na wysokim poziomie. Nic dodać, nic ująć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.