40. Landscape – Outside of Nowhere
Landscape
to kolejny przedstawiciel polskiej sceny rocka progresywnego. Zespół
zadebiutował w minionym roku albumem „Outside of Nowhere”, który stoi na
naprawdę dobrym poziomie i pozytywnie wróży na przyszłóść zespołu.
39.
Żywiołak – Globalna Wiocha
Żywiołak
to bardzo specyficzny zepół, który poznałem już jakiś czas temu. W nieco
zmienionym składzie w końcu wydali wyczekiwany longplay będący albumem
koncepcyjnym opowiadającym o wcieleniu się ducha Fryderyka Chopina w postać
krasnala ogrodowego. Krasnal ten wyrusza w wędrówkę po świecie i odwiedza różne
miasta Europy. Ma również wiele przemyśleń, o których opowiadają odważne teksty
zawarte na tej płycie. Dobra rzecz, która jest na pewno inna od poprzedniej
płyty. Wydaje mi się, że zespół stracił nieco na mrocznym klimacie, ale mimo
wszystko nowe oblicze również może się podobać, gdyż Żywiołak wciąż nagrywa
dobre numery.
38.
Times of Grace – The Hymn of a Broken Man
Nie
doczekaliśmy się w poprzednim roku nowego albumu Killswitch Engage, ale za to
początek roku 2011 przyniósł nam inny projekt Adama Dutkiewicza – Times of
Grace. Muzycznie raczej dość blisko KsE, a jeśli chodzi o poziom to też wygląda
to pozytywnie. „The Hymn of a Broken Man” bije na głowę chociażby ostatnie
dokonanie KsE, a utwór „Live in Love” spędził bardzo dużo czasu w moich
słuchawkach.
37.
Metallica – Beyond Magnetic
Jedną
z głośniejszych premier tego roku była płyta formacji Metallica z Lou Reed’em.
Zupełnie w cieniu tego wydarzenia pojawiła się pod koniec roku ta Epka, która
została złożona z czterech kawałków, które nie znalazły się na płycie „Death
Magnetic”, a zostały zarejestrowane w sesji nagraniowej do tego właśnie krążka.
Cztery thrash’owe numery na dobrym poziomie.
36.
Apple Bells – Rzeka Dam
Śpiewogra
(tak nazywają to muzycy) dotycząca między innymi relacji damsko-męskich.
Ciekawa rzecz o oryginalnym brzmieniu i wielowątkowości muzycznej. Dużo różnych
motywów i szerokie spektrum lżejszych i mocniejszych fragmentów czyni ten album
rzeczą bardzo atrakcyjną.
35.
Unearth – Darkness in the Light
Jeden
z kolejnych metalcore’owych zespołów, które uraczyły nas swoim albumem w roku
2011. Muszę przyznać, że zespół ten kojarzyłem zawsze z nazwy, ale ich
wcześniejszego dorobku specjalnie nie znałem. Mimo wszystko najnowsze dokonanie
formacji Unearth przypadło mi szybko do gustu a utwór „Overcome” stał się dla
mnie jednym z największych metalcore’owych szlagierów roku ubiegłego.
34.
Belphegor – Blood Magick Necromance
Tutaj
nie ma żadnych żartów. Pochodzący z Austrii zespół Belphegor to połączenie
black i death metalu, co czyni ich muzykę niezwykle mocną, ale i klimatyczną.
Album „Blood Magick Necromance” to jedna z pierwszych rzeczy poznanych przeze
mnie w zeszłym roku i już wtedy wiedziałem, iż na pewno nie zapomnę o nich przy
tworzeniu mojego top 2011. To już dziewiąty album Austriaków i trzeba przyznać,
że robi on wrażenie takimi numerami jak utwór tytułowy ,„Rise to Fall and Fall
to Rise”, czy wieńczący dzieło „Sado
Messiah”. I nie tylko nimi, gdyż cała płyta trzyma naprawdę wysoki poziom.
33.
Cavalera Conspiracy – Blunt Force Trauma
Nazwisko
Cavalera jest w świecie muzyki metalowej niezwykle znane. To nie tylko kultowa
Sepultura, niezwykle znany zespół Soulfly, ale również projekt braci Cavalera,
czyli Cavalera Conspiracy. To już drugi album pod tą nazwą i trzeba przyznać,
że słyszymy tutaj typowe dla Maxa numery. Duża moc i gniew zawarta tradycyjnie
w krótkich kawałkach. Tylko czekać na nowy album Soulfly, na którym mam
nadzieję znaleźć jeszcze większą dawkę dobrej muzyki.
32.
Darkest Hour – The Human Romance
Jeszcze
jeden metalcore( choć DH jest klasyfikowane również jako melodic death metal)
pod koniec tej dziesiątki. Romantyczny tytuł, romantyczna okładka i muzyka na
dobrym poziomie. Warto poświęcić tej płycie trochę swojej uwagi a odwdzięczy
się takimi kompozycjami, jak „Savor the Kill”, czy „Love as a Weapon”. Są to
naprawdę konkretne tytuły, ale nie ma się co dziwić, gdyż Amerykanie nie są
żadnymi nowicjuszami. „The Human Romance” jest bowiem już ich siódmym krążkiem.
31.
Jelonek – Revenge
Drugi
solowy album Michała Jelonka to po raz kolejny pokazanie, jak można połączyć
muzykę klasyczną z mocnymi rockowymi gitarami. Usłyszymy tutaj, jak w przypadku
debiutu, świetne partie ciężkich gitar i wybijające się melodie grane na
skrzypcach przez głównego sprawcę tego dzieła. „Revenge” to muzyka instrumentalna
na wysokim poziomie. Nic dodać, nic ująć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.