Redrum. Nazwa zespołu, którego album miałem okazję w ostatnim czasie słuchać i oceniać była dla mnie pewną zagadką. Odpowiedź znalazłem w miejscu, do którego nasi biedni dziadkowie nigdy nie mięli dostępu – w Internecie. Odpowiedzi udzielił mi Miejski Słownik Slangu, który wytłumaczył, że Redrum to po prostu „morderstwo”. W jakim języku? Podleciało trochę łaciną, ale nic bardziej mylnego, gdyż mowa tutaj o języku angielskim. Redrum = Murder. Czy o to właśnie chodziło tej formacji? Pewności nie mam, ale moja ciekawość została wystarczająco zaspokojona.
Nie obyło się rzecz jasna bez wyszukania czegokolwiek na temat zespołu. W ten sposób wpadłem na ich stronę internetową, która zrobiła na mnie spore wrażenie. Niby nic szalonego się na niej nie dzieje, a jednak jej klimat jest naprawdę znakomity. Zwłaszcza późnym wieczorem – ze słuchawkami na uszach.
Muzyka jaką grają panowie z Redrum to najprościej rzecz ujmując alternative/progressive metal. Ciekawie wypadają tu wpływy innych zespołów. Słychać tu między innymi SOAD, Iron Maiden, czy The Black Dahlia Murder. Z drugiej strony zaś Jean Michel Jarre'a bądź też Clint Mansell.
Zespół powstał w roku 2001, więc trzeba było troszeczkę poczekać na ich nagrania. Mają na swoim koncie co prawda demówki, ale umówmy się, że to nie to samo co longplay. Mają jednak doświadczenie (supportowali choćby Kata, Comę, czy Huntera). Na ich płytę – „Veto” – składa się dziewięć kawałków plus bonus track o ulubionym tytule babki Kiepskiej – „Koziołek Matołek”.
Wszystko zaczyna się od „Pierwszych kropel deszczu” i już tutaj słychać, że teksty w muzyce Redrum odgrywają znaczącą rolę. Tak jest praktycznie do końca. Inną sprawą jest też to, iż w wielu numerach pojawia się motyw, który można wyróżnić, czyli coś czyniącego dany numer łatwym do zapamiętania. W numerze otwierającym, prócz ciekawego rozpoczęcia - dobrej partii instrumentalnej, pierwszych słów i przyjemnego rymu „placu-pałacu” – usłyszymy także mocny motyw: „brać, brać, zawsze chciałeś brać, brać – nic więcej!” Oczywiście moje słowa są tutaj bez znaczenia, ale po przesłuchaniu bardzo łatwo jest się w ów motyw „wkręcić”.
Nie będę opisywał kawałek po kawałku i wymieniał wszystkich motywy, które j przypadły mi do gustu w sposób szczególny, lecz najzwyczajniej zachęcam do zapoznania się z materiałem zespołu Redrum. To dawka dobrego metalu, i choć może nie jakoś wybitnie oryginalnego, to nie porównałbym specjalnie tej twórczości do innych kapel – przynajmniej śpiewających w naszym języku. Idealnym podsumowaniem tego krążka są dwa ostatnie (nie licząc koziołka) tracki, które są w mojej czołówce jeśli chodzi o ten album. Ósemka to kompozycja tytułowa, a ostatnią rzeczą na płycie jest „Jedno” z moim ulubionym tekstem. Całość ma słabsze momenty, ale ogólnie to dobra płyta i mam nadzieję, że o Redrum jeszcze usłyszę.
Nie obyło się rzecz jasna bez wyszukania czegokolwiek na temat zespołu. W ten sposób wpadłem na ich stronę internetową, która zrobiła na mnie spore wrażenie. Niby nic szalonego się na niej nie dzieje, a jednak jej klimat jest naprawdę znakomity. Zwłaszcza późnym wieczorem – ze słuchawkami na uszach.
Muzyka jaką grają panowie z Redrum to najprościej rzecz ujmując alternative/progressive metal. Ciekawie wypadają tu wpływy innych zespołów. Słychać tu między innymi SOAD, Iron Maiden, czy The Black Dahlia Murder. Z drugiej strony zaś Jean Michel Jarre'a bądź też Clint Mansell.
Zespół powstał w roku 2001, więc trzeba było troszeczkę poczekać na ich nagrania. Mają na swoim koncie co prawda demówki, ale umówmy się, że to nie to samo co longplay. Mają jednak doświadczenie (supportowali choćby Kata, Comę, czy Huntera). Na ich płytę – „Veto” – składa się dziewięć kawałków plus bonus track o ulubionym tytule babki Kiepskiej – „Koziołek Matołek”.
Wszystko zaczyna się od „Pierwszych kropel deszczu” i już tutaj słychać, że teksty w muzyce Redrum odgrywają znaczącą rolę. Tak jest praktycznie do końca. Inną sprawą jest też to, iż w wielu numerach pojawia się motyw, który można wyróżnić, czyli coś czyniącego dany numer łatwym do zapamiętania. W numerze otwierającym, prócz ciekawego rozpoczęcia - dobrej partii instrumentalnej, pierwszych słów i przyjemnego rymu „placu-pałacu” – usłyszymy także mocny motyw: „brać, brać, zawsze chciałeś brać, brać – nic więcej!” Oczywiście moje słowa są tutaj bez znaczenia, ale po przesłuchaniu bardzo łatwo jest się w ów motyw „wkręcić”.
Nie będę opisywał kawałek po kawałku i wymieniał wszystkich motywy, które j przypadły mi do gustu w sposób szczególny, lecz najzwyczajniej zachęcam do zapoznania się z materiałem zespołu Redrum. To dawka dobrego metalu, i choć może nie jakoś wybitnie oryginalnego, to nie porównałbym specjalnie tej twórczości do innych kapel – przynajmniej śpiewających w naszym języku. Idealnym podsumowaniem tego krążka są dwa ostatnie (nie licząc koziołka) tracki, które są w mojej czołówce jeśli chodzi o ten album. Ósemka to kompozycja tytułowa, a ostatnią rzeczą na płycie jest „Jedno” z moim ulubionym tekstem. Całość ma słabsze momenty, ale ogólnie to dobra płyta i mam nadzieję, że o Redrum jeszcze usłyszę.
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.