poniedziałek, 23 stycznia 2012

MUZYKA - Podsumowanie roku 2011 - część 6 (ostatnia)

Po pięćdziesiątce najlepszych albumów roku 2011 czas na największe zawody minionego roku, a także największe nadzieje związane z rokiem 2012. Poniżej dziesięć największych minusów roku ubiegłego.

10. Nazareth - Big Dogz
 
Po prostu liczyłem na nieco więcej. Weterani się nie spisali i nagrali raczej średni krążek.

 







9. Samael - Lux Mundi

Kolejna porażka tego zespołu. Już poprzedni longplay formacji Samael nie przypadł mi do gustu. "Lux Mundi" wypada według mnie jeszcze słabiej.

 






8. Anthrax - Worship Music

Rok 2011 nie był udanym rokiem dla gatunku jakim jest thrash metal. Przynajmniej według mnie, choć wiem, że nowy Anthrax ma swoich zwolenników - ja nim jednak na pewno nie jestem. Nowy krążek tego zespołu jest według mnie raczej przeciętny.

 





7. Megadeth - TH1RT3EN

Mój kolejny dowód na to, że dobrych thrah metalowych płyt w roku 2011 było niewiele. Skoro taki gigant jak Megadeth również mnie zawiódł to ciężko się spodziewać dobrych rzeczy. "Trzynastka" spodobała się szerszemu gronu, więc widocznie to ja jestem ten zły.

 





6. Division By Zero

Ten zespół w roku ubiegłym nic nie nagrał, ale działo się w ich szeregach bardzo wiele. Chodzi oczywiście o personalia. Po tym jak od zespołu odeszli Robert Gajgier (klaiwsze) oraz Maciej Foryta (gitara basowa) wydawało się, że nic złego już się stać nie może. Zresztą zespół znalazł muzyków na ich miejsce. Nowym basistą został Piotr Wierzba a nowym klawiszowcem Vincent Venoir. Niestety okazało się, że w roku 2011 DBZ opuścił także wokalista Sławek Wierny. Trudno mi sobie wyobrazić ten zespół bez jego głosu.

5. Children of Bodom - Relentless Reckless Forever

Jedno z większych nieporozumień roku. Liczyłem na dużą dawkę melodyjnego grania a dostałem nudną papkę byle czego. Duży zawó i chyba najsłabszy krążek CoB.

 






4. Steven Wilson - Grace for Drowning

Jeżeli jakiś fan Wilsona to teraz czyta to pewnie chętnie by mnie dorwał i rozstrzelał. Cóż. Dla mnie jednak najnowsze wydawnictwo Wilsona, a bardziej, jego entuzjastyczne recenzje i wysokie miejsca w podsumowaniach roku to jakiś spory żart. Żart raczej z kategorii tych niezbyt śmiesznych a po prostu wrednych czy też niesmacznych. Mówienie o tym jak bardzo Steven jest awangardowy i podniecanie się tym jest także nie na miejscu. Na tej płycie są dobre utwory ale ogólnie jest przeciętna rzecz. "Raider II" trwający ponad dwadzieścia minut jest o jakieś 80 % za długi. Niedługo Wilson zacznie nagrywać płyty, na których będzie grał na grzebieniu albo garnkach kuchennych a zaślepieni fani stwierdzą, że takiej awangardy i innowacji muzycznej jeszcze nie słyszeli. Ten pan świetnie potrafi nabierać swoich fanów, że tworzy coś wyjątkowego. Na "Insurgentes" dałem się nabrać. Na "GfD" nie mam zamiaru.

3. Kat & Roman Kostrzewski - Biało-czarna

Wokal, który kiedyś robił wrażenie, teraz nudzi. Teksty, które dawniej intrygowały, teraz zniesmaczają. To już nie to samo. Forma została zgubiona lata temu.

 






2. Lou Reed & Metallica - Lulu

Największe płytowe rozczarowanie tego roku. Myślałem, że panowie z formacji Metallica podejmując się czegoś absolutnie nowego, zaszokują. Zrobili to. Szkoda tylko, że w odwrotną stronę. "Lulu" to płyta, o której już pisałem, i do której już wracać na pewno nie chcę.

 





1. Tool

Największym rozczarowaniem roku 2011 w mojej opinii nie był żaden album. To co mnie osobiście ugodziło ajbardziej to fakt, że tradycja pięcioletnich przerw między poszczególnymi albumami formacji Tool została przerwana. Czekałem jak na zbawienie. Nie doczekałem się. Wciąż czekam jak na zbawienie. Rok 2012 to już musi być ich rok...





 





W roku 2012 liczę na wiele wspaniałych płyt. Poniżej dziesięć ważniejszych (moich zdaniem) premier, które powinny się w tym roku pojawić.

  1. Tool
  2. Archive
  3. Metallica 


  4. Blindead
  5. Riverside
  6. Meshuggah
  7. Slayer
  8. Neurosis
  9. Frontside
10. Accept
     Soulfly
     Cannibal Corpse


Czas skupić się na roku 2012...

3 komentarze:

  1. Nie ma szans na nowego Toola w 2012, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten kto to pisał to nie wie co i o czym pisze! Poczytaj o "lulu" i dowiedź sie dlaczego taka jest o czym i po co została nagrana a potem pisz te bzdury!!! Mi sie ona tez nie podoba a Ty nie wiesz dlaczego, tylko przesluchales i nic wiecej nie wiesz.... piszesz o metallice a tak naprawde to metallica z grzecznosci dla lou reed'a tylko zagrala taka muzyke jaka on chcial... metallicy za bardzo w to gowno nie mieszaj, bo metallica jest bezbledna to lou ma odpaly takie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadza się. Lulu należy oceniać jako płytę Lou Reeda, a nie Metalliki. Oni grali to i w taki sposób, jak chciał Lou. I jest to płyta dla jego fanów, fani Metalliki jej nie zrozumieją, co widać powyżej:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.