CD 1, Deform to Form a Star:
1. Grace For Drowning (2.00)
2. Sectarian (8.00)
3. Deform to Form a Star (8.00)
4. No Part of Me (5.45)
5. Postcard (4.30)
6. Raider Prelude (2.30)
7. Remainder the Black Dog (9.15)
CD 2, Like Dust I Have Cleared From My Eye:
1. Belle de Jour (3.00)
2. Index (4.45)
3. Track One (4.15)
4. Raider II (23.15)
5. Like Dust I Have Cleared From My Eye (8.00)
1. Grace For Drowning (2.00)
2. Sectarian (8.00)
3. Deform to Form a Star (8.00)
4. No Part of Me (5.45)
5. Postcard (4.30)
6. Raider Prelude (2.30)
7. Remainder the Black Dog (9.15)
CD 2, Like Dust I Have Cleared From My Eye:
1. Belle de Jour (3.00)
2. Index (4.45)
3. Track One (4.15)
4. Raider II (23.15)
5. Like Dust I Have Cleared From My Eye (8.00)
Marcin czeka na nowe Trivium, Bartek codziennie przeszukuje Sieć w celu usłyszenia choćby kilku sekund dziesiątego Opeth, a ja równie niecierpliwie wyczekuję kolejnego wydawnictwa najważniejszego w moim muzycznym życiu artysty, Stevena Wilsona. Następca wybitnego "Insurgentes", czyli dwupłytowy moloch pod wspólnym tytułem "Grace for Drowning", zagości w naszych głośnikach 26 września, przynajmniej w wersji Blu-Ray, bo nie ma co liczyć tym razem na dochowanie tajemnicy do samiusieńkiego końca. Potwierdza to sam Stefan, który wczoraj udostępnił niemal dwadzieścia minut muzyki z "Grace for Drowning" (1/4 całości!). Posłuchać można zwodniczych jak zawsze sampli każdej kompozycji i pełnego utworu, "Remainder the Black Dog".
Utwór ten kończy pierwszy krążek ("Deform to Form a Star"), usłyszeć w nim możemy Bose Bożyszcze za mikrofonem i na klawiszach, wieloletniego towarzysza Wilsona, Theo Travisa na flecie i saksofonie, Steve'a Hacketta (sic!) na gitarze, Nicka Beggsa na basie i Nica France'a na perkusji. Zacne towarzystwo. A sam utwór? Zaczyna się jak typowa dla Stevena ballada, delikatnym wokalem i krótką partią klawiszy, przewijającą się przez całe dziewięć minut kompozycji. Wszystko jednak łamie się dość szybko, pokazując dobitnie, w jakim kierunku wędrował będzie "Grace for Drowning" - jazz rock, i to taki spod znaku wczesnego King Crimson. Rozimprowizowane, psychodeliczne sola, zmiany tempa, zabawa muzyką. Coś, co na żywo daje przeogromne pole do popisu. Porównując "Remainder the Black Dog" do "Harmony Korine", które rządziło w moich głośnikach jakiś czas przed premierą "Insurgentes", przyznam bez obaw, że nowe dzieło Wilsona idzie bardzo, bardzo daleko od poprzedniego, a nawet od całej dotychczasowej twórczości. Wystarczy spojrzeć na polskie forum zespołu - brak negatywnych opinii. Choć wciąż czekamy na najstarszych ze Starej Gwardii :)
Sample postanowiłem opisać w formie krótkich reakcji związanych z poszczególnymi fragmencikami:
CD 1:
1. Grace for Drowning - album zaczyna się tam, gdzie kończył "Insurgentes" - zmysłowa ballada z samym fortepianem. Sądząc po czasie trwanie, obędzie się bez zaskoczeń.
2. Secretarian - czyli jak zacząć "z pierdolnięciem" na modłę Karmazynowego Króla i... i właściwie tyle, choć słychać, że kawałek może pójść w zupełnie innym kierunku.
3. Deform to Form a Star - kolejny 8-minutowy gigant, który - przynajmniej na podstawie próbki - mógłby być przepiękną balladą z typowymi dla Stefka harmoniami wokalnymi. Taki nie będzie - nie z nami te numery, Bruner!
4. No Part of Me - pretendent do mojego ulubionego kawałka na "Deform to Form a Star". Rozmarzona zwrotka i orientalny wybuch, przy którym próbka się urywa nie dadzą mi spać do września!
5. Postcard - murowany przebój na miarę "Harmony Korine"? Słodziutki, wzruszający, z chóralną wstawką; wyciśnie niejedną łzę z oczu wrażliwego słuchacza :)
6. Raider Prelude - dobrze znany z zapowiedzi albumu, ambientowy maluszek. Klimatyczny!
7. Remainder the Black Dog - jazzowy freestyle, z którym zmierzyć się możecie powyżej. Dziwny wybór na zwieńczenie krążka.
CD 2:
1. Belle de Jour - bardzo tajemnicza, instrumentalna perełka, która przywodzi na myśl soundtrack do "Labiryntu Fauna". Już wyobrażam sobie, jak to będzie brzmiało w wersji wielokanałowej...
2. Index - singiel, do którego nakręcony został klip. Ale "Harmony Korine" to on nie przypomina w ogóle, bardziej narkotyczną, trip-hopową jazdę w mrocznych klimatach!
3. Track One - "Abandoner" "Grace for Drowning" - kiedy myślisz, że nic się nie stanie, uderza fala mroku tak ciężka, że kolana łamią się niczym suchy chruścik :)
4. Raider II - nie da się za wiele wywnioskować na temat 23-minutowej kompozycji na podstawie tej skromnej próbki. Ma być jazzowo i tak, jak Steven Wilson jeszcze nigdy nie grał.
5. Like Dust I Have Cleared From My Eye - klasyczne zakończenie w stylu Stefana czy być może wielowątkowy szaleniec? Stawiam na to pierwsze, oczekuję pięknego happy endu tej wielkiej podróży.
To co pozytywne napisano wyżej, ja się z tym wszystkim raczej zgadzam i też czekam na dzieło pana Wilsona niecierpliwie (choć na Opeth, Pain of Salvation i Subsignal czekam niecierpliwiej), ale jednej rzeczy nie mogę nie zauważyć. Niby krótkie, minutowe fragmenty utworów, a już nawet tutaj słychać, że Wilsonowi miksowanie King Crimson zaszkodziło. Już się tłumaczę, dlaczego "zaszkodziło" - proszę sobie porównać udostępniony skrawek "Raider II" z "Cirkus" Crimsonów (album Lizard), o sam początek mi chodzi. Jeśli tę melodię można określić jako "inspirację", to jest to inspiracja całkiem daleko idąca. A już nie pierwszy to taki kwiatek w twórczości Stefka, oj, nie pierwszy :P
OdpowiedzUsuńJuż przywykłem do tego, że co kilka lat Stefan zmienia ideały :D I fakt, potrafi czasem coś podwędzić od innych (żeby nie szukać daleko - "Time Flies" i Pink Floyd), ale zazwyczaj wypożycza jeden element i wyprowadza go w zupełnie innym kierunku. Mnie nie przeszkadza taka "inspiracja" najlepszymi albumikami Karmazynowego Króla, ale zastanawiam się, gdzie wywiedzie (o ile się utrzyma do przyszłego roku) Porcupine Tree :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń