Bardzo, ale to bardzo pierwszy to będzie kęs, zaledwie jeden singielek. Ale mogę zrobić taki wyjątek w przypadku jednej z pięciu najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów drugiej połowy roku 2011 - "Velociraptor!" (tak, z wykrzyknikiem. Bo to groźny velociraptor zapewne) grupy Kasabian. Nawet jeżeli okładki wciąż nie znamy. Od jakiegoś czasu po sieci krąży przedostatnia kompozycja z nadchodzącego krążka i - co by tu za dużo nie skrobać - wymiata. Posłuchać możecie sami poniżej. "Switchblade Smile" to utrzymana w duchu debiutanckiego albumu grupy, bardzo elektroniczna i bujająca kompozycja, w której znalazło się nieco miejsca dla kluczowego elementu Kasabian - psychodelii. Zespół ostrzega, że swojego "Sierżanta Pieprza" ma za sobą (całkiem słusznie - inaczej bym "West Ryder Pauper Lunatic Asylum" sam nie nazwał), teraz czas ponoć na komercyjny sukces pełną gębą. Wiem jednak, ze źródeł, których teoretycznie zdradzać nie powinienem (pozdrawiam za to panią Annę!), że chłopaki wciąż zapatrzeni są w dźwięki retro, pojawią się brzmienia orientalne, a całość znów brzmieć będzie jak przemyślany soundtrack do filmu drogi, nie wymierzona w radia składanka hiciorów.
Wniosek? Spodziewam się połączenia wszystkich trzech albumów w nowej, jeszcze bardziej eklektycznej formie. I miejsca w pierwszej dziesiątce płyt roku, przynajmniej tej mojej. Szamajcie "Switchblade Smile", warto "zakęsić" ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.