niedziela, 13 lutego 2011

Wieczory nordyckie (MUZYKA) - Opeth: Blackwater Park (2001)

Mam przyjemność rozpocząć pierwszy taki cykl recenzji na Wyspie Jowisza. Przez dwanaście tygodni, co weekend, zapoznawać się będziemy z płytami, uwaga, nordyckich wykonawców. Oznacza to teksty o zespołach ze Szwecji, Islandii, Norwegii, Finlandii, Danii i Wyspach Owczych. Żeby było ciekawiej, do cyklu przyłożą się wszyscy autorzy Wyspy, każdy "po swojemu i o swoich". Czeka nas zatem wyjątkowa podróż po tych mroźnych i fascynujących krainach. Pierwszym krajem w cyklu jest Szwecja. A skoro pisać mam ja, mogę zacząć te nasze Wieczorki nordyckie w niezwykle efektowny sposób

1. The Leper Affinity (10:23)
2. Bleak (9:16)
3. Harvest (6:01)
4. The Drapery Falls (10:53)
5. Dirge for November (7:53)
6. The Funeral Portrait (8:44)
7. Patterns in the Ivy (1:52)
8. Blackwater Park (12:08)
9. Still Day Beneath the Sun (bonus) (4:34)
10. Patterns in the Ivy II (bonus) (4:11)

Całkowity czas: 75:55

  Polecę po bandzie. Nie jestem ogromnym zwolennikiem metalu. Widzę w nim wycięty do niemal ostatniego drzewka las, gdzie każdy metr kwadratowy przestrzeni jest idealnie widoczny, wszyscy wiedzą, gdzie co jest, nikt nikogo nie potrafi zaskoczyć. Zero innowacyjności, ostatnie słowa zostały już dawno zapisane, ktoś zalakował kopertę i włożył do zakurzonej szufladki w archiwum. Bardzo smutna (i jakże kontrowersyjna) wizja, wiem. Dlatego wyjść z podziwu nie mogę dla tych nielicznych zespołów, które mają na tyle "eggsów", że nie boją się powiedzieć: "Zaraz, cholercia, przecież tutaj wciąż można zrobić coś świeżego!" i wyskoczyć z takim albumem, iż kapcie na nogach wybuchają, szczęka opada z łoskotem i wtacza się ze wstydu pod łóżko. Kilka lat temu, gdy usłyszałem "Blackwater Park" omawianego dzisiaj zespołu Opeth... Zmienił się prawie każdy aspekt mojego muzycznego punktu widzenia. Pojawiła się fascynacja przymiotnikiem "progresywny", rozpoczęły poszukiwania całkowicie innych światów ukrytych w tej muzyce, a i po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem Wilson. Ale to mógłby być temat do całego cyklu innych tekstów. Dzisiaj, drogi Czytelniku, przekroczymy próg mistycznego Parku i zanurzymy się w mrocznej głębi Czarnych Wód.

  Nie wiem, czy mógłbym się nazwać przewodnikiem. Znam to wyjątkowe miejsce od tak dawna, ale do dziś stanowi dla mnie zagadkę. Zamknij oczy, będziesz miał jeszcze wiele czasu na oglądanie. Wsłuchajmy się w szum tych prastarych drzew, spróbuj zrozumieć, jakie są ich pragnienia, nadzieje. Skup się, przeniknij spróchniałe kory, stań się jednym z Naturą. Poczuj budzący się w Tobie mrok, jego chłodne macki sięgające po Twoją duszę. Ścisk serca, chwila niepewności. I fala gitarowych riffów, pędzących za mrokiem. Usłysz każde brutalne uderzenie w perkusję, szarpnięcie strun basu. Bądź świadkiem narodzin prawdziwego Mroku.

  Teraz otwórz oczy. Widzisz, co się dzieje? Gęste trawy Parku tańczą niepewnie na falach zimnego wiatru, kory drzew zaczynają pękać, ich fragmenty odlatują w nierównych salwach. Patrzysz do góry - gęste korony drzew, przy które przedostaje się wyłącznie kilka delikatnych promyków światła, szumią niczym szalone, w rytm druzgocącej podwójnej stopy. Powoli zapominasz, jak pięknym wydawało się to miejsce na początku. Patrząc na niesamowity balet strachu przed Tobą, zaczynasz odczuwać... Niepokój?

  I nagle, wszystko ustaje. Cała Natura powraca do stanu, w jakim ją poznałeś. Słyszysz kojącą melodię i cudowny głos, opowiadający swoją historię. Kto to? To na pewno nie władca tego tajemniczego miejsca, bo to - jak mi się wydaje - nie potrzebuje władcy. To pierwsza dusza, która tutaj się pojawiła. To właśnie jej emocje, opowieści budują wszystko, co widzisz. To na jego komendę Park może stać się Polami Elizejskimi i również od jego decyzji zależy, czy nie zamieni się w istny Tartar. Nie daj się zwieść tej pięknej barwie głosu, ponieważ to tylko pozór, sposób, aby odwrócić Twoją uwagę na chwilę, skupić na wspomnieniach cudownych momentów Twojego życia. A kiedy zapomnisz się, powróci Mrok i ten sam bard, od którego piękna nie możesz się teraz uwolnić, zmieni barwę swojego głosu i zabrzmi niczym prawdziwy demon. Twoje kończyny odrętwieją, źrenice rozszerzą się do swoich granic i staniesz się kolejnym źdźbłem trawy, którego istnienie będzie zależeć tylko wyłącznie od niego.

  Chwila, też to czujesz? Powraca mrok. Dźwięk miażdżącej melodii zbliża się do nas, słychać gruchot łamanych drzew. Ten, który steruje Naturą, poczuł Twoją obecność. Przyszedł czas testu i moment Twojego wyboru. Drogi Czytelniku, to właśnie teraz możesz zdecydować, czy zostaniesz tutaj, czy opuścisz to magiczne miejsce na zawsze. Budzi ono grozę, ale nie pozwala zapomnieć o elementach prawdziwego, najczystszego piękna. Czy będziesz gotów stawić czoła mrocznej naturze Parku, aby odnaleźć w nim pierwiastek spełnienia? Widzę błysk w Twoich oczach, zasmakowałeś zakazanego owocu tej pradawnej krainy. Słońce powoli zachodzi, ostatnie promyki światła migają zza gęstych koron drzew. Wiedz jedno, biedny człowieku - kto raz zostanie w Parku Czarnej Wody, zostanie tutaj na zawsze. A słońce, gdy już zniknie za horyzontem, zajdzie na zawsze...

Ocena: 10/10 (Bartek, żartowałem sobie tylko :D)

1 komentarz:

  1. Ładna recenzja/opowieść. Z dyskografii Opeth znam tylko ten album. Prawdopodobnie kupię go, bo to aż wstyd nie mieć tego cudeńka w kolekcji ;) Pora na resztę dyskografii...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.