Reżyseria: Catherine Hordwicke
Czas trwania: 122 minuty (za długi)
Długo zwlekałem z zabraniem się do oglądnięcia „kultowego” już według nastolatków (zwłaszcza „latek”) filmu „Zmierzch”. Cóż… plany takie miałem już dawno, ale zawsze coś mi wyskoczyło. Wiadomo, jak to w życiu. Raz trzeba było wyrzucić śmieci, raz wyjść z psem na dwór, bądź po prostu zrobić cokolwiek innego (w tym: oglądnąć coś innego). Co się jednak odwlecze, to nie uciecze – i to prawda. W końcu jednak nadszedł ten dzień i za „Twilight”, czyli początek sagi, czas się było zabrać. Podchodząc do tego obrazu ,nie miałem większego pojęcia, co to w ogóle jest. Słyszałem, że coś o wampirach, że romansidło… nic więcej w sumie nie wiedziałem. Nie myliłem się za to co do faktu, iż „Zmierzch” to faktycznie film typowy do sprzedaży dużej ilości piórników, plecaków, długopisów, zeszytów i kto wie… może papieru toaletowego. Z przyjemnością również napiję się krwistego „Twilight Strong”, ale takie jeszcze nie powstało. Powstało za to wiele innych gadżetów, choćby wcześniej wspomnianych.
„Zmierzch” to horror/romans. Horroru w tym za grosz, ale romans wisi w powietrzu od pierwszego spojrzenia głównej bohaterki w stronę Edwarda Cullena (Robert Pattinson). Od tego momentu, praktycznie nic poza Isabellą Swan (Kristen Stewart) i wspomnianym Edwardem nie ma znaczenia. Najpierw się poznają. Potem on jest dla niej niemiły, a ona coś przeczuwa i dowiaduje się, że on jest wampirem. No i romans się kręci.
-Wiesz, że na komixxach drą z nas łacha aż miło? -No co ty? -No... Ale zamknij usta. |
Kreacja postaci jest wręcz dramatycznie szokująca… Bella Swan? Skąd ona się w ogóle wzięła? Ona na pewno jest człowiekiem? Nie…
No, może przesadzam. Przede wszystkim, bohaterka od urodzenia cierpi na chore zatoki, stąd przez cały film ma otwarte usta (inaczej by się udusiła). Jej kolejnym defektem jest trudność wypowiadania się. Bardzo często stara się coś powiedzieć, ale musi najpierw postękać, bądź też powzdychać. Pewnie w ten sposób ładuje jakiś wewnętrzny akumulator, po czym dopiero jest gotowa coś oznajmić. Robi to jednak zawsze z niezwykle poważną miną. Nie ma mowy o jakimś wesołym, szczerym uśmiechu. Każde zdanie wypowiadane przez Bellę sprawia jej trudność i brzmi, jakby świat zmierzał ku końcowi. Typowe Emo. Ciekawie wypada scena, w której Bella oświadcza Edwardowi, że wie kim ten naprawdę jest. Pewności oczywiście nie ma, ale chłopak nie zaprzecza, iż faktycznie jest wampirem. Dziewczyna nie wydaje się być zszokowana. Bardzo łatwo jest jej przejść z tym do porządku dziennego – spływa to po niej, jak po kaczce. W sumie, czy jest w tym coś dziwnego? Takie rzeczy to norma w naszym świecie, prawda? Po chwili chłopak ją zabiera na jakiś szczyt, aby pokazać jej jak wygląda w świetle słonecznym, po czym świeci przy niej gołym… diamentem. Wampir pod wpływem słońca błyszczy? Jak diament?! To najgłupsza wizja krwiopijcy, jaką miałem okazję zobaczyć. A kto pomógł się pannie Swan dowiedzieć, że śliczny Edwardzik jest wampirkiem? Google – zawsze pomocne.
No, może przesadzam. Przede wszystkim, bohaterka od urodzenia cierpi na chore zatoki, stąd przez cały film ma otwarte usta (inaczej by się udusiła). Jej kolejnym defektem jest trudność wypowiadania się. Bardzo często stara się coś powiedzieć, ale musi najpierw postękać, bądź też powzdychać. Pewnie w ten sposób ładuje jakiś wewnętrzny akumulator, po czym dopiero jest gotowa coś oznajmić. Robi to jednak zawsze z niezwykle poważną miną. Nie ma mowy o jakimś wesołym, szczerym uśmiechu. Każde zdanie wypowiadane przez Bellę sprawia jej trudność i brzmi, jakby świat zmierzał ku końcowi. Typowe Emo. Ciekawie wypada scena, w której Bella oświadcza Edwardowi, że wie kim ten naprawdę jest. Pewności oczywiście nie ma, ale chłopak nie zaprzecza, iż faktycznie jest wampirem. Dziewczyna nie wydaje się być zszokowana. Bardzo łatwo jest jej przejść z tym do porządku dziennego – spływa to po niej, jak po kaczce. W sumie, czy jest w tym coś dziwnego? Takie rzeczy to norma w naszym świecie, prawda? Po chwili chłopak ją zabiera na jakiś szczyt, aby pokazać jej jak wygląda w świetle słonecznym, po czym świeci przy niej gołym… diamentem. Wampir pod wpływem słońca błyszczy? Jak diament?! To najgłupsza wizja krwiopijcy, jaką miałem okazję zobaczyć. A kto pomógł się pannie Swan dowiedzieć, że śliczny Edwardzik jest wampirkiem? Google – zawsze pomocne.
- A jak spadnę? - To się zabijesz, proste. |
Edward Cullen. Ten człowiek również potrafi widza zirytować. Już w pierwszych scenach mówi Belli, że stara się być dla niej niemiły i chce, aby ta się od niego od… oddaliła, że tak powiem. Skoro tak, to po jaką cholerę łazi za nią bez przerwy?! Wielki obrońca uciśnionych. Swoją drogą, jak ponad dwudziestoletni facet może udawać siedemnastolatka? Do tego chłopak szybko zakochuje się w Belli, stając się „masochistycznym lwem” – straszne. Dziwić może jednak fakt, że wychodzi z Isabellą na światło słoneczne w drodze do szkoły, a jego ciało w diament się nie zamienia. Hmmm… może to zależy od słońca? Skoro już jesteśmy przy temacie „ciało Edwarda Cullena”, to warto zaznaczyć, że jest ono całkowicie lodowate. W takim razie może zastanawiać, jak mu w ogóle… no sami wiecie. Oczywiście jest, za to dobrze wyposażony pod innymi względami. Jest super szybki, silny i potrafi skakać po drzewach jak małpa. W końcu to wampir.
Edward Cullen wraz z rodziną są tymi dobrymi wampirami, gdyż ludzi nie zabijają, a krew spożywają wyłącznie zwierzęcą. Oczywiście, istnieją też inne wampiry, które już tak humanitarne nie są. I wraz z ich pojawieniem się, film nabiera rumieńców. Grubo przesadzone stwierdzenie. Mimo wszystko, coś się zaczyna dziać! Okazuje się bowiem, że jeden z nich – blondynek James – jest niezwykle nakręcony na Bellę, a konkretnie na jej krew. Podstępnie zwabia ją w pułapkę, ale oczywiście na posterunku jest bohater Edward, no i wiadomo – walka - zwycięstwo.
„Zmierzch” nie jest tragiczny, choć często może irytować, a także nudzić. Taki film „do oglądnięcia”. Na pewno lepszym wyborem na spędzenie wieczoru będzie oglądnięcie filmu Azyl (tytuł oryginalny „Panic Room”), również z Kristen Stewart. Kapitalny film. Jak go kiedyś oglądałem, to nie przypuszczałem, że się tej małej dziewczynce zachce hasać z wampirami.
Ocena: 4,5/10
Zmierzch jest zrobiony pod publikę. Jeżeli film o wampirach to mi gra, lubię takie. Ale ŚWIECĄCE wampiry? To jest dobre na wieczorynkę dla dzieci. W dodatku krew zwierząt. Rozumiem, Lestat z Kronik Wampirów Anny Rice, też miał problem ze swoim humanitaryzmem (polecam i film i książkę, która może okazać się miejscami za nudna), ale żywił się nią mimo wszystko. W końcu w krwi jest życie.
OdpowiedzUsuńA co do Belli. Mój Boże, skąd oni ją wytrzasnęli? Wygląda jak zombie i zachowuje się jak zombie. Czytałam książkę (taaak...) i tam miała w sobie trochę więcej życia.
A co do całości. Deszcz, las, mokro i zimno. Ponure ujęcia. Nadawałoby się na horror albo triller. Ale próbując w jednym połączyć dwa gatunki, nie wyszło im to zupełnie.
Przynajmniej wg mnie.
Poza tym, dziwię się że przebrnęliście przez ten film.
"Azyl" oglądałam, też uważam, że warty zobaczenia. A "Zmierzch" i spółka..? Czytałam książki, napisane ( składniowo, językowo etc.) jakby przez upośledzoną smarkulę, a nie dorosłą kobietę, może dlatego nastolatki tak to lubią.. Wiecie, ubogie słownictwo, ubogie dialogi, uboga akcja.. w sam raz na ich tępawy móżdżek. Z sagi "Zmierzch" obejrzałam tylko cześć pierwszą i zwątpiłam. Gratulacje dla autora powyższej recenzji (faceta!), że przebrnął przez takie łajno... Jestem pod wielkim wrażeniem!:D
OdpowiedzUsuńZabawna sprawa :) Dziewczyny nam gratulują, że przebrnęliśmy przez ten film, a my już naszykowani do "dwójki" :D
OdpowiedzUsuńTo były gratulacje dla mnie ;D a tak serio...na "czwórkę" do kina idziemy, co?;p
OdpowiedzUsuńBłagam was, nie oglądajcie dwójki.
OdpowiedzUsuńNic wam to nie da na pewno. Ja się dziwię, że na prawdę inteligentne dziewczyny na prawdę się tym zachwycają, szczególnie tym Patisonem.
Ah, szkoda kasy tracić na to :p Już wolę drugi raz na Weekend iść niż na to. Ale życzę powodzenia. Tak w sumie... co was skłoniło do obejrzenia jedynki?
Pattinsonem;D Patisony to takie rośliny jadalne;P Co nas skłoniło? ciekawość, która w tym przypadku na pewno okazała się pierwszym stopniem do piekła;P
OdpowiedzUsuńMniejsza jak się pisze jego nazwisko. I tak za nim nie przepadam. :P A na pewno nie nim w tym filmie. Obejrzyj sobie "Popiołki". Wg mnie tam zagrał dużo lepiej. :D
OdpowiedzUsuńI wiem czym są patisony. Zaliczmy to jako literówkę ;p
Ah, mam nadzieję, że powrócicie z tej piekielnej ścieżki na właściwą drogę ;d
Ej, żartowałem sobie tylko z tymi patisonami:p żebyś nie myślała, że się czepiam;P "Popiołki"? hmm..nie wiem ,czy zniosę jeszcze jego twarz po "Zmierzchu";D A jak się już pierwszą część widziało to po prostu wypada oglądnąć resztę, więc jakoś to przetrwamy;p
OdpowiedzUsuńMniejsza :p
OdpowiedzUsuńSłyszałeś o Salvadorze Dali? Znany malarz, który interesował się surrealizmem. Jego rzeźba jest w arkadach.
Miał problemy psychiczne. I podobało mi się jak tam zagrał. A wyglądał do tego na kompletnego idiotę. Ale, nawet ciekawy. O tym są właśnie "popiołki". O ile nie przekręciłam nazwy.
Przecież to lasuje mózg.
Jak miał problemy psychiczne to zapewne dobry film;p widzę, że sobie tu małe forum zrobiliśmy;D
OdpowiedzUsuńA nie o to chodziło? ;p
OdpowiedzUsuńJa nie mówię, że tak źle jest;p prawie jak na gg:P
OdpowiedzUsuńNo i wszystko jasne :p :D
OdpowiedzUsuńW każdym razie, obejrzenie go sobie w popiołkach jako niezrównoważonego artysty było dosyć ciekawym doświadczeniem? :p