poniedziałek, 28 lutego 2011

Wieczory nordyckie (MUZYKA) Immortal : All Shall Fall (2009)


1. All Shall Fall (5:57)
2. The Rise of Darkness (5:47)
3. Hordes to War (4:32)
4. Norden on Fire (6:15)
5. Arctic Swarm (4:01)
6. Mount North (5:07)
7. Unearthly Kingdom (8:30)

Całkowity czas: 40:09

   Nadszedł czas na moją konfrontację z muzyką pochodzącą z jednego z najzimniejszych regionów naszego globu. Może nie każda z przedstawionych tutaj płyt będzie muzycznie pasowała do tego klimatu, jednak krążek wzięty przeze mnie ''pod lupę'' pasuje jak ulał. Mowa tu o norweskim zespole Immortal, który należy do ścisłej czołówki grającej black metal. ''Nieśmiertelni'', bo chyba tak mogę ich nazywać, pochodzą z Bergen, a więc z samych wybrzeży mroźnego Morza Północnego, co z pewnością odbija się na ich twórczości. Zespół swoją sceniczną młodość ma już dosyć dawno za sobą, bowiem działa już od roku moich narodzin. Immortal miał lekką przerwę w swojej egzystencji, ponieważ w 2003 roku zakończył działalność, aby trzy lata później unieść się z popiołów niczym feniks, a za kolejne trzy nagrać album, który mam przyjemność teraz oceniać. To tyle tytułem wstępu.

   Nim jednak przejdę do samej recenzji, chciałbym tylko dodać, że wcześniej z muzyką reprezentowaną przez Immortal nie miałem praktycznie żadnej styczności, poza posłuchaną w ubiegłym roku płytą ,,Neo-Satanic Supremacy'' zespołu Troll (rodacy ''Nieśmiertelnych''), która pomimo niezbyt zachęcającego mnie tytułu bardzo mi się podobała. Oczywiście muzycznie, w liryki się nie zagłębiałem, niektóre zresztą o ile dobrze pamiętam były nawet po norwesku. Tak więc wybrałem album, którego kompletnie nie znałem aż do tej pory. Dodam jeszcze tylko, że będzie tak z każdą następną recenzją tego cyklu. Z Immortal miałem trochę trudniej, gdyż dopiero teraz poznałem ich twórczość, zaś zespoły z następnych recenzji znam w mniejszym lub większym stopniu, co jest raczej pomocne. Przepraszam także za porę opublikowania tego tekstu, gdyż po pierwsze miały być to ''wieczory nordyckie'', a po drugie i ważniejsze, miały być publikowane w weekend. Dla mnie jednak ową porę z powodzeniem mogę nazwać wieczorem, a poza tym dla mnie weekend kończy się w poniedziałek z rana, więc według swoich kryteriów zmieściłem się w czasie :)

   Przejdźmy jednak do meritum. Ósmy już z kolei longplay Norwegów nosi jakże miły tytuł ''All Shall Fall'' i trwa zaledwie ździebko ponad minut czterdzieści, a podzielony jest na tylko 7 utworów (tak już chyba jest w tej muzyce), więc będzie się działo. Już na dobry początek zespół wyjeżdża z ciężką artylerią, czyli mamy do czynienia z kompozycją tytułową. Pierwsze jej dźwięki przypominają mi otwarcie jakiś starożytnych wrót. Po chwili słyszymy szalejącą burzę śnieżną. Nagle wszystko się urywa torując miejsce dźwiękom zaborczej perkusji, następnie wchodzi charakterystyczny a przy okazji świetny riff, który już szybko nas nie opuści. Wracając jednak do samego początku, chciałbym napisać iż myślę, że odgłosy wrót i burzy nie zostały wprowadzone bez powodu. Wystarczy spojrzeć na okładkę płyty i sprawa wyjaśnia się sama. Zespół sam otworzył nam te niesamowite wrota, zapraszając do własnego mrocznego i (jak słychać) bardzo mroźnego  świata, gdzie Słońce jest tylko gościem, o ile w ogóle się tam pojawia. Idąc dalej, do perkusji i riffu dołącza w końcu wokal Abbatha. I tu może pojawić się pewien problem. Jeśli nie jesteś fanem black metalu, to nie zdziwię się jeśli głos wokalisty w ogóle nie przypadnie ci do gustu. Osobiście mi przestał przeszkadzać już w trzecim utworze, więc chyba źle nie jest. Jednego nie można mu odmówić - na pewno jest klimatyczny. Dla mnie brzmi mniej więcej tak, jakby wokalista chciał wycharczeć wszystko co ma wewnątrz. W środku utwór na trochę zwalnia, aby jednak znów wybuchnąć tym, co w nim najlepsze. Idealne wprowadzenie do świata, w którym chyba rzeczywiście wszystko powinno upaść i jeśli jeszcze tego nie zrobiło, to z pewnością niebawem zrobi.

   Drugi utwór jest jeszcze bardziej klimatyczny od swojego poprzednika, dzięki wszystkim zabiegom w nim użytym (że tylko wspomnę genialne przejście), dosłownie aż widzimy tytułowy rozkwit ciemności i czujemy zapach strachu pośród najczarniejszej nocy. Kolejny ''Hordes to War'' to już jazda bez trzymanki. Perkusja nawet na chwilę nie da nam spokoju a riff jest szybki jakby leciał na dopingu. Jest świetnie, a zarazem mrocznie i groźnie. Pod sam koniec możemy usłyszeć na chwilę wkomponowane w to wszystko odgłosy walczących i rżenie koni, co tylko dodaje kompozycji wyrazistości. Nie podoba mi się tylko nadmierne korzystanie ze słowa ''holocaust'' w tekście, ale cóż, warstwa liryczna w black metalu chyba nigdy nie przypadnie mi do gustu. ''Norden on Fire'' jest już lekkim potknięciem ''Nieśmiertelnych'' i pomimo tego, że również ma swój klimat i parę ciekawych momentów (solówka!), to i tak pozostaje on dla mnie najsłabszym ogniwem ''All Shall Fall''. Kolejny, a zarazem najkrótszy kawałek usłyszałem niegdyś jako pierwszy spośród wszystkich na albumie. Wtedy wydał mi się dobry, a do teraz tylko zyskał na wartości. Nawet wokal Abbatha podnosi go o klasę wyżej, jak i kolejna świetna solówka. Przyszedł czas na moje numero uno płyty, czyli ''Mount North''. Perka szaleje jak zwykle, riffy wciąż na wysokim poziomie, co ciekawe jest nawet chwytliwy jak na ten rodzaj muzyki refren, dzięki któremu utwór od razu przypadł mi bardzo do gustu. Ostatnia kompozycja jak to często bywa jest najdłuższa. Zasada ta również nie ominęła ''All Shall Fall''. W tym przypadku chodzi o ''Unearthly Kingdom'', który trwa dokładnie osiem i pół minuty. Utwór wcale nie nudzi, miejscami jest ciekawie. Osobiście najbardziej podoba mi się fragment, który zaczyna się po jakiś sześciu minutach i trwa już do samego końca, czyli można powiedzieć, że same zakończenie. Nie ma tu jednak niczego co może nas zaskoczyć - Ci, którzy myśleli, że usłyszą jęk zamykanych wrót mogą o tym zapomnieć. Myślę, że zespół celowo pozostawił je otwarte aby każdy w dowolnej chwili mógł znów przez nie przejść i po raz kolejny zanurzyć się w tym ponurym i zimnym świecie gdzie lodowaty wicher często przeradzający się w burzę śnieżną jest chyba jedynym wiejącym tam wiatrem. Cóż mogę powiedzieć o wadach tego krążka? Jeśli nie będziecie się męczyć za bardzo z wokalem Abbatha, to na pewno również zauważycie, że utwory są do siebie bardzo podobne, jednak po pierwsze służy to utrzymaniu swoistego klimatu na krążku, a po drugie o to chyba właśnie chodzi fanom tej muzyki. Mógłbym od biedy czepić się tekstów, ale nawet tu miejscami panowie wydają się być kreatywni (stworzone przez nich fikcyjne królestwo Blashyrkh).

    Krótkie podsumowanie. ''All Shall Fall'' mimo kilku niedociągnięć i zgrzytów jest bardzo dobrym albumem, którego atutem przede wszystkim jest klimat, który jest dziełem świetnie stworzonej muzyki. Nie znam się na black metalu, jednak sądzę że jego fani na pewno pokochają ten krążek. Myślę, że płyta jest również dobra dla tych, którzy swoją przygodę z black metalem dopiero rozpoczynają (jak chociażby ja). Spróbowałem + przekonałem się + zasmakowałem = na pewno sięgnę po więcej. To pierwsza moja pozycja z cyklu ''Wieczorów nordyckich'' a już jestem z niej bardzo zadowolony. Oby z resztą było podobnie. Polecam.

Moja ocena : 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.