Adam: Tak się składa, że każdy z autorów Wyspy Jowisza słuchał kiedyś Children of Bodom i wszyscy z pewnością po nowy album sięgniemy, dlatego dzisiejszy Pierwszy kęs napiszemy wspólnie (BTW: to pierwszy "wspólny tekst" na Wyspie Jowisza). "Relentless Reckless Forever", czyli siódme dzieło wymiataczy pod wodzą Alexiego Laiho, zaserwuje nam dziewięć nowych "wymiataczy", które po raz kolejny brzmieć będą niemal identycznie jak starsze albumy (sytuacja ta ma miejsce od "Follow the Reaper") i nie przekroczą swym ogólnym czasem trwania magicznej granicy czterdziestu minut (again, tyle tylko, że nawet mój kochany "pijacki" debiut trwał równo trzydzieści sześć sześćdziesięciosekund). Okładka również nie zrywa z tradycją, chociaż Kostucha-Rolnik na posiadłości za miastem (ewidentnie widocznym) to całkiem kontrowersyjna rzecz.
Przejdźmy jednak do muzyki. Pierwszy kawałek, którego można posłuchać, to promujący "Relentless Reckless Forever" "Was It Worth It?" (filmik powyżej), o którym sam Alexi prawi: "Absolutnie imprezowy kawałek. Nie brzmi jak typowe CoB, ale to jeden z moich ulubieńców i piekielnie ciężka rzecz". Z jedną częścią wypowiedzi mogę się zgodzić - miks jest bardzo "ciężki", bas aż huczy, a wokal, dzięki dziwacznemu efektowi, brzmi jak ostatni czort. Reszta utworu, niestety, zawodzi. Słaba melodia, bezpłciowy refren - a zazwyczaj są to najmocniejsze strony ich muzyki. Szkoda, że kawałek na płycie zajmuje przedostatnią pozycję - czyżby zakończenie miało przynudzać? Oddam jednak, iż podoba mi się... Solówka na klawiszach! A to się Marcin pewnie zaśmieje :)
Drugim utworem, którego można posłuchać bez konsekwencji prawnych, gdyż zespół przedstawił go kilka dni przed "Was It Worth It?", jest "Ugly", zajmujący na albumie pozycję numer sześć. Dużo szybszy kawałek, z ciekawszą melodią i szalonymi solówkami, pięknie wkomponowanymi między brutalne partie wokalne. Tego słucha się o wiele przyjemniej, taki być powinien singiel.
Nie byłem zadowolony "czarnym" "Blooddrunk", w głębi swojego już-nie-tak-metalowego serducha liczę na powrót do formy z czasów "Hate Crew Deathroll". Obecnie, spełnienie moich nadziei widzę tak "fifty - fifty". Wydaje mi się, że sam Alexi jest już tym oklepanym do bólu stylem grania lekko zmęczony, chciałby te stare prześcieradło wywalić do góry nogami i porządnie przetrzepać, ale wciąż coś go od tego powstrzymuje. Fani? Czy będą nadal tak chętni kurczowego trzymania się melodic death metalu, gdy dostaną przeciętne wydawnictwo? A może moje proroctwa są błędne i "Relentless Reckless Forever" okaże się wyczesaną płytką? Jak myślicie?
Bartek: No cóż... Miało być nieco inaczej. Dlaczego? Przede wszystkim, ten album miał być wydany w zeszłym roku, ale widocznie "Dzieci Bodomu" miały jakieś opóźnienia (biedne, zamordowane dzieciaki). W sumie, tworząc albumy dość podobne do siebie, trwające po trzydzieści sześć minut... No dobra, czepiam się. Fakt, jestem niecierpliwym człowiekiem. Ale przejdźmy już do najważniejszej kwestii, czyli nowego albumu, "Relentless Reckless Forever". Na tle poprzednich dwóch albumów wyróżnia się już okładką. Oczywiście w sensie pozytywnym. Kosiarz wygląda tu o wiele ciekawiej w porównaniu do krwawego "Blooddrunk" oraz niewyraźnego "Are You Dead Yet?" (mam tutaj na myśli same okładki, rzecz jasna). Jeśli jednak chodzi o poziom muzyczny, to mam pewne obawy...
Children of Bodom znam już od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że ich obecna forma kompozytorska nie jest najlepsza, o czym świadczyć mogą nie tylko ostatnie krążki, ale i dwa kawałki z nowego albumu (te, które już znamy). Fakt, że ostatnie dwie płyty do ich szlagierów na pewno nie należą. Z drugiej strony też, nie są niczym tragicznym. Trzeba jednak przyznać, że ostatnią naprawdę dobrą rzeczą, jaką "Dzieciaki" nagrały była płyta "Hate Crew Deathroll", która ukazała się w roku 2003. "Strzelecka" niemoc trwa już więc od ośmiu lat, i jest to czas najwyższy, aby ją przełamać. Łatwe to jednak nie będzie. "Was It Worth It"? oraz "Ugly" przełomu nie zwiastują.
Okładka singlowego "Was It Worth It?" całkiem niezła, z samym kawałkiem nieco gorzej. Nie jest on taki zły, zwłaszcza przy kilkakrotnym wysłuchaniu, ale do szlagierów pokroju "Children of Decadence" traci raczej sporo. Nawet klawisze nie powalają czymś wyjątkowym, choć prędzej jestem w stanie sobie wyobrazić CoB bez gitar, niż bez nich. Podobnie sprawa ma się z "Ugly", choć zgodnie z chłopakami stwierdzamy, że ta kompozycja wypada nieco lepiej. Mimo wszystko poczekajmy na całą płytę, bo też inaczej będzie się słuchało tej dwójki znając cały album. W zeszłym roku Iron Maiden wydało niby przeciętny singiel, jakim było "El Dorado", a wielu fanów zmieniło zdanie na temat tej kompozycji po wysłuchaniu całego "The Final Frontier". Czekajmy więc cierpliwie i miejmy nadzieję, że Children of Bodom nas nie zawiedzie.
Drugim utworem, którego można posłuchać bez konsekwencji prawnych, gdyż zespół przedstawił go kilka dni przed "Was It Worth It?", jest "Ugly", zajmujący na albumie pozycję numer sześć. Dużo szybszy kawałek, z ciekawszą melodią i szalonymi solówkami, pięknie wkomponowanymi między brutalne partie wokalne. Tego słucha się o wiele przyjemniej, taki być powinien singiel.
Nie byłem zadowolony "czarnym" "Blooddrunk", w głębi swojego już-nie-tak-metalowego serducha liczę na powrót do formy z czasów "Hate Crew Deathroll". Obecnie, spełnienie moich nadziei widzę tak "fifty - fifty". Wydaje mi się, że sam Alexi jest już tym oklepanym do bólu stylem grania lekko zmęczony, chciałby te stare prześcieradło wywalić do góry nogami i porządnie przetrzepać, ale wciąż coś go od tego powstrzymuje. Fani? Czy będą nadal tak chętni kurczowego trzymania się melodic death metalu, gdy dostaną przeciętne wydawnictwo? A może moje proroctwa są błędne i "Relentless Reckless Forever" okaże się wyczesaną płytką? Jak myślicie?
Bartek: No cóż... Miało być nieco inaczej. Dlaczego? Przede wszystkim, ten album miał być wydany w zeszłym roku, ale widocznie "Dzieci Bodomu" miały jakieś opóźnienia (biedne, zamordowane dzieciaki). W sumie, tworząc albumy dość podobne do siebie, trwające po trzydzieści sześć minut... No dobra, czepiam się. Fakt, jestem niecierpliwym człowiekiem. Ale przejdźmy już do najważniejszej kwestii, czyli nowego albumu, "Relentless Reckless Forever". Na tle poprzednich dwóch albumów wyróżnia się już okładką. Oczywiście w sensie pozytywnym. Kosiarz wygląda tu o wiele ciekawiej w porównaniu do krwawego "Blooddrunk" oraz niewyraźnego "Are You Dead Yet?" (mam tutaj na myśli same okładki, rzecz jasna). Jeśli jednak chodzi o poziom muzyczny, to mam pewne obawy...
Children of Bodom znam już od dłuższego czasu. Wydaje mi się, że ich obecna forma kompozytorska nie jest najlepsza, o czym świadczyć mogą nie tylko ostatnie krążki, ale i dwa kawałki z nowego albumu (te, które już znamy). Fakt, że ostatnie dwie płyty do ich szlagierów na pewno nie należą. Z drugiej strony też, nie są niczym tragicznym. Trzeba jednak przyznać, że ostatnią naprawdę dobrą rzeczą, jaką "Dzieciaki" nagrały była płyta "Hate Crew Deathroll", która ukazała się w roku 2003. "Strzelecka" niemoc trwa już więc od ośmiu lat, i jest to czas najwyższy, aby ją przełamać. Łatwe to jednak nie będzie. "Was It Worth It"? oraz "Ugly" przełomu nie zwiastują.
Okładka singla "Was It Worth It" promującego płytę "Relentless Reckless Forever" |
Marcin: Napiszę krótko i zwięźle, bo w mojej ocenie ten tekst wygląda już prędzej na recenzję całej dyskografii Finów, a przecież miały być to tylko wrażenia po pierwszych dwóch kawałkach, więc można się lekko udławić tym ''Pierwszym kęsem''. ''Was It Worth It?'' ewidentnie zyskuje po kilku przesłuchaniach i choć zgodnie z pozostałymi autorami stwierdziłem, że ''Ugly'' lepiej rokuje na całość albumu, to jednak na obecną chwilę muszę stwierdzić, że to właśnie singiel wyzwala we mnie bardziej pozytywne odczucia. Niemniej, utwory te nie są tym, na co stać tak naprawdę Children of Bodom. A może po prostu zespół cierpi na brak dobrych pomysłów? Ekipę pana Laiho bardzo cenię i lubię, między innymi za oryginalność, jednak kwestia tego, jak panowie wypadną w tym roku z nowym materiałem nie jest dla mnie aż tak ważna. Jeśli źle, to na pewno płakał i zgrzytał zębami nie będę, jeśli zaś dobrze to na pewno po prostu zatrzymam się na dłużej przy tym wydawnictwie (jak narazie jednak wydaje mi się, że szału nie będzie). Pozostaje nam tylko czekać i być dobrej myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.