1. Tidal Waves Could Save The World (3:26)
2. Buried Alive (2:48)
3. A.N.S.I.A. (Another Night Sinking In Anxiety) (3:21)
4. Sincerely, Mine (2:15)
5. Skyscrapers (3:14)
Całkowity czas: 15:04
Czasem ma się dość ciągłego słuchania longplay’ów. Czasem nawet 40-minutowe krążki męczą i nie zachęcają do sięgnięcia po następny. Wtedy nachodzi ochota, aby posłuchać czegoś krótszego i bardziej strawnego. Idealnie na taką okazję pasuje najnowsze wydawnictwo formacji Ready, Set, Fall!, które ujrzało światło dzienne pod koniec lipca. Włosi spadli mi jak z nieba i choć dopiero zaczęli swoją przygodę z nagrywaniem, to już od początku widać, że są na dobrej drodze, co udowadnia właśnie ich ep’ka zatytułowana ''Buried''.
Zgryźliwi mogą powiedzieć, że zespół nawet nie daje im szansy do poznania swojej twórczości, bowiem za każdym razem gdy włączają ''Buried'', ta zaraz się kończy. Trochę w tym prawdy, bowiem 5 kawałków, które zawiera krążek, trwa tylko 15 minut. Jednak nikt nie powinien się tym zrażać, ponieważ każdy, kto wsłucha się w te kilka utworów, na pewno znajdzie coś dla siebie. Ja znalazłem i to w niejednym, ba nawet we wszystkich.
Ready, Set, Fall! grają coś z pogranicza post-hardcore’u i metalcore’u ze zdecydowaną przewagą tego drugiego. Czasem nawet zdarzy im się liznąć granice deathcore’u, ale na pewno nie ma tego dużo. Dlatego śmieszy mnie klasyfikacja serwisu Spirit of Metal, który zawsze uważałem, że bardzo profesjonalny, a na pewno dobrze prowadzony (ogromna baza zespołów, zaryzykuję stwierdzenie, że największa na świecie). Serwis wkłada zespół do szufladki z napisem ''Deathcore'', co niestety jest kompletną bzdurą. Jednak do rzeczy. Zaczynamy od ''Tidal Waves Could Save The World'', najdłuższego kawałka spośród reszty, który jednak przekracza magicznej bariery 3 minut i 30 sekund. Spokojny wstęp - niespokojne morze. Nagłe wejście morderczego riffu – można było się tego spodziewać, lecz wszystko w granicach dobrego smaku. W końcu słychać wokal – słyszało się już milion podobnych, jednak ten bardzo dobrze współgra z muzyką. Nawalanka zamienia się w spokojnie wyśpiewany refren – ''I'm digging my home . I'm digging my grave.'' Ponure zakończenie utworu nastraja melancholijnie, jednak bombardujący początek ''Buried Alive'' skutecznie pozwala nam się z tego otrząsnąć. Świetny riff, tempo oraz genialny refren czynią z tego kawałka prawdziwy hit. Brzmi typowo, ale z klasą. ''A.N.S.I.A.'' to już jazda bez trzymanki. Bombardujący riff z ''ckm-owską'' perkusją nie dam nam spokoju, kiedy już raz go usłyszmy. W tym kawałku zespołowi najbliżej do owej ''deathcore’owej'' szufladki, ale wrażenie to psuje nagłe zwolnienie w połowie kawałka. Ciekawy zabieg zważywszy na to, że utwór trwa ponad 3 minuty. Zostawiając ''A.N.S.I.A.'' w odmętach pamięci, natykamy się ''Sincerely, Mine''. Klimatyczna balladka(?) z dziwnym podkładem, trwająca ledwo ponad 2 minuty, gdzie jedyną mocną rzeczą są wrzaski w tle. Niemniej, sprawdza się idealnie w roli ''wyciszacza'' przygotowującego do kompozycji finałowej – ''Skyscrapers''. W tym miejscu dodam tylko, że zespół nagrał profesjonalne teledyski właśnie do ''Skyscrapers'' i ''Buried Alive''. Jednak skupmy już się na pierwszym z nich. Niby zwyczajny, jednak już wstęp do refrenu pokazuje, że będzie to kolejny świetny kawałek. I rzeczywiście tak jest. Dobry, choć typowy riff i piękny refren, który zespół serwuje nam do ostatnich sekund ep’ki. Można się czepić jedynie słabego przejścia, które brzmi trochę bezpłciowo.
''Buried'' trwa zaledwie 15 minut, ale pisząc o nim wydaje się, jakby trwał prawie dwa razy dłużej, a wszystko za sprawą swojej świeżości i dobrego pomyślunku. Niby zwykły metalcore, a czuć od niego świeżość jak po porcji ''Mentos’ów''. Niby nic ciekawego, a mimo tego słychać tu kilka świetnych pomysłów. Niby zwykła ep’ka, a jednak rewelacyjne wydawnictwo. Najlepsze EP tego roku jakie miałem okazję usłyszeć. Naprawdę polecam.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.