środa, 7 września 2011

MUZYKA - Anathema: Falling Deeper (2011)

1. Crestfallen (3:07)
2. Sleep in Sanity (3:54)
3. Kingdom (4:28)
4. They Die (2:11)
5. Everwake (3:09)
 6. J’ai Fait Une Promesse (4:24)
7. ...Alone (7:17)
8. We, the Gods (3:03)
 9. Sunset of Age (7:41)

Całkowity czas: 38:58

  Po siedmiu latach czekania na nowy studyjny album Anathemy, rok temu pojawiła się płyta „We’re Here Because We’re Here”. Muszę przyznać, że urzekła mnie ona, stając się zarazem jedną z moich ulubionych pozycji tego zespołu, jak i trzecim najlepszym muzycznym dokonaniem roku ubiegłego. Tym razem zespół zdecydował się nie zwlekać i dać swoim fanom kolejny krążek bardzo szybko. Choć „Falling Deeper” to kompilacja starych kawałków z czasów, gdy Anathema grała doom metal, trzeba przyznać, iż wydane one w kompletnie innej formie muzycznej, tworzą jakby zupełnie nową płytę zespołu. Właśnie dlatego ja osobiście czekałem na „Falling Depper” jak na zupełnie nowy studyjny album zespołu.

  Nie będę owijał w bawełnę i już teraz wyjawię, że „Falling Deeper” mnie nieco zawiodło. Po pierwsze, liczyłem na troszkę inny repertuar. Oczywiście można się kłócić co do tego, jakie kawałki powinny się znaleźć na „FD”, ale brak „A Dying Wish” oraz „Sleepless” jest dla mnie niezmiernie bolesny, gdyż są to według mnie jedne z najlepszych kompozycji nagranych przez zespół w tamtym okresie. To jednak nic w porównaniu z tym, co Anathema robi z niektórymi numerami na tej płycie. Oczywiście jest to zbiór wielu ciężkich kawałków, które, jak jabłko zostają obrane ze swojej skórki – mam tutaj na myśli ciężkie gitary. Wszystko jest w porządku, bo przecież o to chodziło. Nie wiedziałem jednak, że odświeżenie tych numerów doprowadzi do tego, iż jabłko zostanie przekrojone na pół bądź też poćwiartowane! Niektóre utwory skracane są nawet o siedem minut, a mój zdecydowany faworyt (z tamtego okresu) - "Kingdom", został bezczelnie obdarty ze swojego pięknego finału. Nie jest tak, że mi się ona nie podoba. Liczyłem jednak, że końcówka wybuchnie wielkim patosem, a tymczasem urywa się nagle w najlepszym momencie niczym brazylijska telenowela. Tego mi trochę szkoda. I choć ładnie wypadają choćby „Crestfallen”, „Everwake”, czy „J’ai Fait Une Promesse”, to płyta jest moim zdaniem miejscami, aż za spokojna. Dopiero w kończącym „FD” „Sunset of the Age” dostajemy wielkie, emocjonujące zakończenie. Troszkę za mało takich uniesień. To według mnie najlepsza rzecz na tym wydawnictwie.

  „Falling Deeper” to niezła rzecz, ale bez rewelacji, jaką jest choćby wspomniany wcześniej album „We’re Here Because We’re Here”. Warto poznać i zapewne wiele osób się zakocha, ale mnie jakoś wybitnie nie rusza, gdyż zabrakło troszeczkę fantazji w nowych aranżacjach, a przecież sam pomysł był znakomity.

Ocena: 6,5/10

2 komentarze:

  1. FD to taka mała kontynuacja WHBWH. I jak dla mnie brakuje te, co Ty wymieniłeś i The Silent Enigma. Nawet nie mogę sobie wyobrazić jakby to brzmiało cudownie. Jednak...pomysł na taką płytę jak FD najbardziej udany. Plus Anneke. Ja na zawsze uwielbiam płytę Judgement...ale dwie ostatnie płyty to...cudo. ;);)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akceptuję wszytsko co wydaje Anathema, bo pozostają jednym z moich najlepszych zespołów, ale lekko na płacz mi się zbiera kiedy słyszę re-make'i starych piosenek. Bardzo tęsknę za Anathemą lat `90, szczególny sentyment do Judgment bo od tej płyty zacząłem będąc jeszcze szczeniakiem, bardzo chciałbym żeby wydali coś w klimacie Judgment, Alternative 4 lub Fine Day to Exit. Jedank, czego znieść nie mogę, to Anathema powoli się kruszy poprzez zmiany w zespole...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.