czwartek, 8 września 2011

MUZYKA & FILM - Marilyn Manson: Born Villain (2011)



  Nowy album Marilyn Mansona zapowiadany jest już od jakiegoś czasu, jak zwykle padają obietnice powrotu do korzeni czy nawiązania do najlepszych dokonań tego artysty. Niedawno mieliśmy okazję przekonać się o kierunku, jaki obrał wraz ze swym zespołem tym razem. W niedzielę 28 sierpnia miała miejsce premiera nakręconego wspólnie z Shia LaBeouf’em filmu, który miał rzekomo zawierać fragmenty nowego albumu. Jak zwykle obietnice trochę rozminęły się z prawdą. To, co otrzymali fani to trwający trochę ponad 6 minut film krótkometrażowy bardzo silnie nawiązujący do takich dzieł jak ”Holy Mountain” Jodorovsky’ego czy ”Salo, czyli 120 dni Sodomy” Pasoliniego.

  Znajdziemy w nim wiele kontrowersyjnych ujęć od nagości przez przemoc i tortury aż po całkiem sugestywne sceny zabójstw. Całość przesycona jest symbolizmem a także w niektórych momentach charakterystycznym czarnym humorem artysty doprawionym sporą ilością ironii i cynizmu. Pozornie film zdaje się składać z kilku przeplatających się ujęć nie mających ze sobą nic wspólnego, a jednak po kilkukrotnym obejrzeniu można doszukać się logicznego początku, rozwinięcia i finału.

  To, na co fani czekali najbardziej niecierpliwie, to jednak przede wszystkim przedsmak zapowiadanej – w zależności od źródła – na jesień tego lub początek następnego roku nową płytę zespołu. Niestety wiele osób może poczuć rozczarowanie – zamiast fragmentów albumu, dostajemy pocięty i dopasowany do niektórych ujęć jeden nowy utwór. Moim zdaniem to o wiele lepszy zabieg, dzięki któremu zamiast kilku(nastu) fragmentów, które nie pokazują w żadny sposób obranego tym razem kierunku i zostawiają pole do wyobrażeń, otrzymujemy jedną kompozycję w całości. Co można o niej powiedzieć? Czy potwierdza wcześniejsze wypowiedzi członków zespołu o powrocie do znanych już brzmień? Jak zwykle w przypadku tego artysty odpowiedź nie jest jednoznaczna. Z jednej strony wstęp kojarzyć się może z wydanym w roku 1994 debiutem, głos Mansona brzmi czasem niemal jak z czasów ”Antichrist Superstar”. A jednak czegoś w tym utworze brakuje. Są ciężkie gitary, wściekły rytm perkusji i krzyk, którego próżno szukać na wydawnictwach z lat 2004-2010 ale brakuje jakiegoś tła, skrzeczącej elektroniki znanej ze wspomnianego ”Antichrist Superstar” czy przestrzennych, wielopoziomowych podkładów typowych dla ”Mechanical Animals” czy ”Holy Wood”.

  Trudno wyobrazić sobie brzmienie albumu na podstawie jednego utworu, w dodatku nie mając pewności, jak zabrzmi ostateczny mix. Mimo wszystko niezatytułowana jeszcze płyta zapowiada się o wiele ciekawiej niż jej poprzedniczka.
Wielkie brawa należą się Mansonowi za pomysł na promocję, wizję dotyczącą filmu a także powrót do formy wokalnej sprzed lat, chociaż jak zwykle największym testem będą występy na żywo.

Z oceną muzyki wstrzymam się do przesłuchania całego albumu.

Ocena za film: 8/10


Z ostatniej chwili: album zatytułowany będzie identycznie jak film, czyli "Born Villain".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.