sobota, 29 stycznia 2011

Serial - Czysta krew, sezon 2

recenzja pierwszego sezonu 

Liczba odcinków: 12
Osobą, którą należy winić: Alan Ball

  (Tekst, z całkiem oczywistych powodów, może zepsuć całą zabawę osobom, które serialu wciąż nie znają! Czuj się ostrzeżony)

  No dobra, tworzysz rewelacyjny serial, który z miejsca pociąga za sobą tysiące fanów na całym świecie. Inkasujesz grube pliki dolarów, wyjeżdżasz na tydzień, uczcić sukces i wlać w siebie kilka litrów alkoholi o cenach równych przeciętnej wypłacie polskiego kioskarza. Twoja świadomość unosi się na poziom niebios i wisi tam jakiś czas, ale po powrocie do ciała zdaje się ono zbyt ciasne. Budzisz się z kacorem stulecia, przypominasz sobie, co robiłeś przez ostatni okres, że miałeś (czyli już nie masz) pieniądze i... Jak tę pokaźną sumkę zdobyłeś. Stękasz cicho, bo głowa pęka, a przed Tobą największe wyzwanie - nagrać następne odcinki Twojego dzieła. Jak udowodnić, że od teraz nie będziesz jedynie naciągać kolejnych wydarzeń i, once again, rozpalisz te tysiące żądnych bulgotającej krwi duszyczek? Alan Ball prawdopodobnie takiego problemu nie miał. Znamy go nie od dziś i wiemy, że u niego pierwszy sezon może oznaczać dopiero początek.
Zawitajmy więc ponownie do luizjańskiej pipidówki Bon Temps i sprawdźmy, cóż tam w "Czystej krwi" słychać!

The Neverending Virgiiiin, nana na, nana na...
    Nikt nie zdołał ochłonąć po aferze związanej z morderstwami kobiet, które oddawały się wampirom, ale widz dobrze wie, że czasu na odpoczynek nie będzie. Pojawia się bowiem kolejna ofiara - kobieta z wyrwanym sercem. Maryann, tajemnicza wybawicielka Tary, dobitnie zaznacza swoją obecność w mieście i, jak się okazuje, bardzo dobrze zna Sama. Bill zostaje zmuszony do wychowywania młodej (i cholernie seksownej) wampirzycy Jessici, a Lafayette budzi się w paskudnej piwnicy skuty łańcuchami, skąd ucieczka innym środkiem lokomocji niż workiem na zwłoki zdaje się nie wchodzić w grę. Paralelnie do wydarzeń w Bon Temps, Jason coraz lepiej zgłębia strukturę sekty Bractwa Słońca, która prawdopodobnie ma coś wspólnego z porwaniem najstarszego wampira w Dallas i jednocześnie stwórcy naszego ulubionego Erica. Potomek wikingów prosi Sookie o wniknięcie do kościoła bractwa i pomoc w uratowaniu najbliższego mu wampira.

  Wydarzenia w Dallas stanowią "połówkę" (w cudzysłowiu, gdyż dłuższą od drugiej) tej serii "Czystej krwi", która to bezpardonowo zrywa z dotychczasowym klimatem serialu. Zamiast cuchnących bagien, dostajemy wnętrza ekskluzywnych hoteli, ironia i dystans schodzą na drugi plan (uśmiech na ustach wywołuje chyba tylko Jason), ustępując miejsca religijnej intrydze i umiarkowanej powadze. Ten wątek stanowi odważny krok i - na szczęście - przyjmuje się go bardzo dobrze. Intryguje postać Godrica - wampira starszego od Chrystusa ("Żałuję, że go nie poznałem"), ale jakże mu bliskiemu w realiach stworów mroku.

Dance with the devil
Dla Andy'ego zaś nagroda Mistrza Drugiego Planu
  Wszystko zostaje jednak odwrócone do góry nogami, gdy bohaterowie wracają do Bon Temps. Maryann nie próżnowała i - krok po kroku - wprowadziła do miasteczka czysty chaos, zadymę i wieczne orgie. Kto podczas oglądania pierwszej serii wyczuł, że ta postać okaże się "czymś więcej niż człowiekiem", trafił w dziesiątkę. Ta krótsza połowa sezonu odgrywa się na widzu za całą wcześniejszą powagę. Nawiązania do klasyków kina grozy o zombie, magia, rytuały - totalny kicz, podany z przymrużeniem oka, świetnymi scenami akcji, wyśmienitym humorem i czystą pasją. Byłem wniebowzięty.

Ktoś tu był u fryzjera!
  Z jednej strony poważne wątki i odejście od sprawdzonej receptury ironicznego miszmaszu, z drugiej absolutne szaleństwo i puszczanie oczka do widza do kilka sekund - tak można scharakteryzować drugą serię "Czystej krwi". I na przykładzie naszego studenckiego "gniazdka" mogę wywnioskować, że niektórzy woleć będą pierwszą połowę tych dwunastu odcinków, inni drugą (jak ja). Co zachwyci jednak wszystkich, to niezmiennie genialne budowanie postaci, i to zarówno naszych starych znajomków, z Ericiem, Jasonem i Billem na czele, jak i nowych bohaterów, czyli demonicznej Maryann (pierwszoklasowy schwarz charakter), wiekowego Godrica, nowej kelnerki w barze Merlotte's - Daphne (w tej roli, zaskakująco dobra Ashley Jones z "Mody na sukces") i twórczyni Billa - Lorenie. Prawdziwa z niej suka, deklasuje więc Sookie, o której jednak mój współlokator zdania zmienić nie chce ;)

   I jak tu ocenić drugi sezon "Czystej krwi"? Bawiłem się wciąż rewelacyjnie. Jednak, przez kilka odcinków obawiałem się, że ktoś tutaj pójdzie w zbyt poważne rejony i zagubi się magiczny element, za który serial pokochałem. Na szczęście, lada moment zostałem wynagrodzony z nawiązką. Dlatego tylko werdykt obniżam o pół szczebelka i zatapiam kły w sezonie trzecim.

Ocena: 8,5/10

1 komentarz:

  1. Serial "Czysta krew" jest nietypowym w swoim gatunku (wampiry i inne stwory). W serialach często stawiają na popularnych ( pięknych) aktorów, na kontrowersyjne scenariusze, gdzie w pewnym momencie i tak pojawia się stały serialowy schemat. W tym serialu unikatowa jest wszechstronność i jakże nieestetyczny, ale wiarygodny przedstawiony wampir. Zgadzam się z zamieszczonym tekstem. I podkreślam, że serial ten nie jest interesujący, ckliwy, schematyczny, jest przede wszystkim niesamowicie pociągający. Więcej o wrażeniach :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.