środa, 3 sierpnia 2011

MUZYKA - Decapitated: Carnival is Forever (2011)

1. The Knife (4:34)
2. United (5:26)
3. Carnival is Forever (8:51)
4. Homo Sum (4:35)
5. 404 (5:10)
6. A View From a Hole (6:13)
7. Pest (3:38)
8. Silence (4:18)

Całkowity czas: 42:45

  Sytuacji w Decapitated nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Wieść o tragicznym wypadku zespołu w 2007r. odbiła się szerokim echem po całej metalowej scenie. W 2009 r. Vogg ogłosił reaktywację grupy w nowym składzie. Do Decapitated dołączyli: nieznany szerszej publiczności perkusista z Austrii - Kerim "Krimh" Lechner (Vogg wypatrzył go na YouTube), basista Filip "Heinrich" Hałucha z Vesanii, Rootwater i Masachist oraz wokalista Rafał "Rasta" Piotrowski z Forgotten Souls i Ketha. Na nowy materiał trzeba było czekać aż 5 lat. Czy album spełnia oczekiwania fanów po udanym, wściekłym: "Organic Hallucinosis"?

Całość otwiera bez zbędnych zabaw w intra "The Knife". Od samego początku tnie uszy słuchacza ostrym niczym nóż riffem. Krimh znakomicie sprawdził się w swojej roli. Nie próbował na siłę wejść w miejsce Vitka. Nie kopiuje jego stylu, ale wypełnia materiał własnymi pomysłami. Jego wpływ inspirowany m.in Gojirą słychać w blastach na "Homo Sum". Razem z "404" stanowią jedne z najbardziej zapadających w pamięć momentów albumów. Krimh atakuje tutaj masywnym groovem na ride bellu. To, co wyróżnia cały materiał, to wciąż świeże, atakujące z siłą i wściekłością, brutalne, rozpędzone solówki Vogga. W odróżnieniu do poprzedników Rasta preferuje krzyk od growlu, co dodaje jeszcze więcej agresji materiałowi.

Najdłuższy utwór to kompozycja tytułowa. Trafiają się w niej słabsze momenty, lecz i tak jest potwierdzeniem niezaprzeczalnego talentu kompozytorskiego lidera. Z "A View From A Hole" łączy ją spokojniejszy początek. Na tym wypróbowanym już na koncertach numerze słuchacza atakuje brutalny brudny riff z refrenu. Bez wyciszeń rozpoczyna się przedostatni numer - "Pest". Rytm pruje naprzód, wzniecając pożogę w umyśle słuchającego już i tak zgwałconego wściekłością riffów i rzezią perkusyjnych blastów. Album obył się bez intra, ale za outro może służyć może posłużyć wyciszający po ciągłym headbangingu gitarowy instrumental- "Silence".

Fani powinni być usatysfakcjonowani, bo przynajmniej jak dla mnie to zdecydowanie najlepszy album tego roku na arenie technicznego death metalu. Show must go on, a w przypadku Decapitated - "Carnival is Forever". 
Ocena: 8/10
 
Michał Smoll 

1 komentarz:

  1. Według mnie w tytułowej kompozycji nie ma słabszych momentów - jest świetny:] cała płyta zresztą stoi na bardzo wysokim poziomie:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.