sobota, 6 sierpnia 2011

MUZYKA - Arctic Monkeys: Suck It and See (2011)

1. She's Thunderstorms (3:55)
2. Black Treacle (3:35)
3. Brick by Brick (2:59)
4. The Hellcat Spangled Shalalala (3:00)
5. Don't Sit Down 'Cause I Moved Your Chair (3:04)
6. Library Pictures (2:22)
7. All My Own Stunts (3:52)
8. Reckless Serenade (2:43)
9. Piledriver Waltz (3:24)
10. Love Is a Laserquest (3:12)
11. Suck It And See (3:46)
12. That's Where You're Wrong (4:17)

Całkowity czas: 40:09

  Mieli świat muzyki indie pod nogami, mogli wszystko (wyniki sprzedaży dwóch pierwszych albumów Arctic Monkeys, wyższe niż zadłużenie Polskich Kolei Państwowych, mówią same za siebie, nawet jeżeli ktoś ma je za "rozhukane pierdolstwo").Wtedy rozwydrzony kwartet uderzył z prośbą do znanego z Queens of the Stone Age Josha Homme'a, zdradził setki tysięcy fanów post-punku, zwrócił oczy ku pociągającym krainom południowego rocka i wydał na świat naprawdę dobry "Humbug". A teraz wracają. I nie sposób uniknąć analogii do Kings of Leon, opisywanego przeze mnie kilka miesięcy temu. Bo co zrobić, gdy chce się zadowolić każdego, dobrze sprzedać i zostać zaproszonym na największe festiwale letnie świata? Oprócz przedstawienia światu najbardziej zjawiskowej okładki roku 2011? Jeszcze nie wiecie..?

  "Suck It and See" samo nie wie, czym jest. Stara się być bardzo ostrożną płytą, nasycić i fanów południowo -amerykańskiej psychodelii, i trafić do tak ogromnej ilości radioodbiorników, jak to tylko możliwe. Stąd na płycie zderzają się dwa odmienne, niezbyt pasujące do siebie światy. I co ma powiedzieć rozsmakowany w brudnym riffie "Don't Sit Down 'Cause I Moved Your Chair" słuchacz, kiedy usłyszy iście plażowy bas i kojącą gitarę "Piledriver Waltz"? Jak zareaguje skaczący do wybornej solówki "Library Pictures" szaleniec, kiedy Alex Turner zanuci mu spokojniutkim głosem "Lekkomyślną Serenadę" przy rozmytym plumkaniu strun? Co zrobi zakochana w porywających, seksownych zwrotkach "Brick by Brick" fanka po usłyszeniu bezpłciowej kompozycji tytułowej? Ja byłbym naprawdę zmieszany. Cholera jasna, jestem zmieszany!

  Prawdziwe fifty-fifty. W połowie udana kontynuacja "Humbug", w połowie idiotyczna papka pod radio. Jestem osobą, która ceni sobie różnorodność w muzyce, ale nie znoszę, gdy ktoś robi słuchacza w konia, sprzedając tego typu "eksperymenty". Inteligencji odbiorcy uwłaczają również teksty, których grafomania może co niektórych zwalić z krzesła. Jestem bardzo ciekawy, jak profesor Miodek zinterpretowałby na przykład takie dwa wiersze: "Give me an eeny, meeny, miny, moe / Or an ip dip, dog shit, rock and roll". Lub chociaż sprawdziłbym używki, na których był Turner podczas "tworzenia", odlot musi być naprawdę niezły.

  Ile bym jednak nie narzekał, "Suck It and See" słuchałem w miarę regularnie i bez większej niechęci. Album to niezły, bo wiadomo, że Małpki nagle zdolności kompozytorskich nie stracą. Szkoda tylko, że w ich wielkiej karierze (przypominam, że "Whatever People Say I Am, That's What I'm Not" pozostaje najlepiej sprzedającym się debiutem w historii Wielkiej Brytanii) nadszedł moment niepewności i wyboru, w którą stronę dalej się udać: w kierunku samospełnienia czy wielkiej sławy komercyjnej. Najnowszy krążek pokazuje dobitnie, że wciąż stoją na skrzyżowaniu i decyzja wciąż przed nimi. Można posłuchać, ale większych rewelacji nie oczekujcie.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.