środa, 17 listopada 2010

FILM - Skrzydlate świnie (2010)


Reżyseria: Anna Kazejak-Dawid
Czas trwania: 99 minut

  W czasach ewidentnego kryzysu polskiej kinematografii (do odnalezienia również pod terminem "komedia romantyczna") o udany seans, po którym nie żałuje się tych - przyznajmy - niemałych pieniędzy dosyć ciężko. Ożywienia próbuje dokonać Anna Kazejak - Dawid, wypuszczając malutką jaskółkę o jakże poetyckim imieniu "Skrzydlate świnie". Wiosny to ona na pewno nie uczyni, ale może udowodni naszej rodzimej młodzieży, że "można inaczej" niż o związkach damsko - męskich z Tomaszem Karolakiem.

  A cóż dostajemy za cenę kinowego biletu? Historię grupy kibiców (tych z podgatunku pseudo), których ukochana drużyna właśnie spada o jedną ligę i prawdopodobnie jest skazana na upadek. Oskar, jego brat Mariusz i mariuszowa kobieta Basia są zdruzgotani, ponieważ zostają na lodzie - życiowa pasja sama ich odpycha. "Pasja" jest tutaj nieco za delikatnym słowem, gdyż - zajęty kolejnym meczem - nasz główny bohater (Oskar) omija narodziny swojego syna. To prawdziwe uzależnienie - "słodkie - jak mówi w filmie ojciec Oskara - ale niewystarczające do prawidłowego funkcjonowania". Co ze swoim prostym życiem zrobić, kiedy jego największa ostoja sypie się na naszych oczach?



  "Skrzydlate świnie"  podejmują poważne zagadnienia z umiejętnym "luzem". To, co w życiu mogłoby się skończyć tragicznie (bowiem zdrada klubu nie byłaby tak łatwo odpuszczona, jak pokazuje nam to film*), tutaj finalnie wychodzi na prostą, bez popadania w banalne moralizatorstwo. Co nie oznacza, że produkcja Kazejak - Dawid jest totalnie baśniowa. Bohaterowie stawiani są przed ciężkimi wyborami (miłość do brata czy miłość do klubu, pozostawienie "swoich" dla "innych", ale dających korzyść materialną) i pod lekkim płaszczykiem filmu obyczajowego z elementami komedii dostajemy film o wewnętrznym dojrzewaniu i umiejętności "zwolnienia" swojego życia w celu poświęcenia go dla rodziny.

  Najmocniejszymi stronami filmu są na pewno obsada i udźwiękowienie. Młode pokolenie polskich aktorów sprawdza się wyśmienicie, Małaszyński w roli Oskara zyskuje sympatię widzów emocjonalnym dojrzewaniem, Olga Bołądź umiejętnie buduje obraz kobiety "odrzuconej" przez życie, ale najbardziej cieszy Piotr Rogucki. To jego pierwsza tak istotna rola w wielkiej produkcji i miejmy nadzieję, że od teraz kojarzył się będzie nie tylko z intrygującym "głosem" Comy oraz starusieńką reklamą chipsów Lay's ;) Świetnie wypadają także gościnne występy Pazury w roli "zdziczałego" biznesmena i Grabowskiego jako sędziwego kibica ze zbyt dużym temperamentem ("kurwy" i "chuje" w jego wykonaniu wyjątkowo bawią!... Co, nie lubisz przekleństw jako elementów humorystycznych w filmach? ... Ja lubię :P)


  Udział Roguckiego pozwala zgadywać, że za ścieżkę dźwiękową odpowiadać będzie Coma i postaram się w tym temacie jak najkrócej, bo internet i tak huczy od różnych na temat idoli naszej sceny rockowej opinii. Ich muzyka w "Skrzydlate świnie" wpisuje się znakomicie i - jeżeli tak nienawidzisz zespołu - postaraj się na chwilę zapomnieć, kto gra i skupić na tym, jak gra. Przyznasz mi rację.

  "Skrzydlate świnie" to udany film, który mogę polecić ze szczerym sercem każdemu młodszemu kinomaniakowi. Szczytów wzruszenia ani ciężkiej "rozkminie" treści po wyjściu z kina nie uświadczysz, ale zły również nie będziesz. To - używając tak znienawidzonego przez polonistów słowa - fajny film. I tyla. Dajcie mu zarobić zamiast "Śniadaniu do łóżka".  

Ocena: 7/10 

* mała uwaga:
Michał B. 
23:06:51nie zgodzę się z Tobą23:07:10ponieważ klub pokazany w filmie, jest w 2 lub 3 lidze23:07:40co oznacza że jest to o wiele mniejsza skala, niż np. ekstraklasa23:07:55jak widać było, tam sektor kibiców zajmowało około 30 osób23:08:00znali się wszyscy23:08:18a Oskar, utworzył ich grupę, ustalił zasady i niejako był ich guru23:08:30dlatego, co wyjasnione w filmie, potraktowali go tak23:09:16poza tym, chyba nie bardzo honorowe byłoby wjebanie mu w stosunku 1:30    

2 komentarze:

  1. A ja na "Śniadanie do łóżka" też pójdę - a co! :P

    Chociaż we mnie "Skrzydlate świnie" wzbudziły nie małe uczucia, na tyle, że w trakcie napisów końcowych siedziałem z łezką w oku wbity w fotel, ale to raczej wyszło z pomieszania filmu z własnymi doświadczeniami.

    U mnie mocne 8/10.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem Twoją ósemeczką zupełnie :) W końcu współdzielisz pasję bohaterów... A że na napisach leci "Feel the Music's Over" - nie dziwota! :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.