niedziela, 21 listopada 2010

MUZYKA - Lunatic Soul: Lunatic Soul II (2010)

1. The In-Between Kingdom (6:48)
2.Otherwhere (2:49)
3. Suspended in Whiteness (7:56)
4. Asoulum (6:24)
5. Limbo (1:53)
6. Escape From Paradice (4:39)
7. Transition (11:07)
8. Gravestone Hill (3:41)
9. Wanderings (5:28)

Całkowity czas: 50:41

   Tekst jest kontynuacją recenzji Czarnego Albumu Lunatic Soul, opublikowanej kilka dni temu.


   Obudziłem się. Choć może nie jest to zbyt odpowiednie słowo. Urodziłem się, bo takie uczucie właśnie miałem, lewitując w białej pustce. Nie czułem czasu, nie czułem ciała, nie czułem niczego. Jedyny znak, że byłem GDZIEŚ, że rzeczywiście BYŁEM, stanowiły szepty, które dobiegały mnie z oddali. Próbowałem zrozumieć, co się ze mną dzieje, dojść do przyczyny - bez skutku. Przemieszczałem się więc bezradny w stronę tych szeptów. One - jak wierzyłem - mogły zaspokoić potrzebę odnalezienia jakiegokolwiek sensu.


   Z oddali, prawdopodobnie jeszcze dalszej niż ta, z której dochodziły szepty, dobiegł mnie ledwo słyszalny płacz dziecka. Wtedy właśnie zacząłem sobie przypominać. Zobaczyłem białą procesję w deszczu, czarną rzekę otoczoną zewsząd przeraźliwą ciemnością... Do mojego umysłu powrócił obraz łódki oraz zakapturzonego mężczyzny w środku. Wszystko powoli powracało. 
Jakiego wyboru dokonałem? Jakie były jego ostatnie słowa?


   Bezuczuciowe szaleństwo. Bo jak inaczej mógłbym opisać poczucie pustki, samotności, smutku, kiedy nie czuję nawet twarzy, która mogłaby takie emocje wyrazić. Dusza... Czy jestem duszą, tak po prostu? Czy może czymś uboższym, wybrakowanym? Czy tym właśnie jest dusza - rozumem zamkniętym w niematerialnym istnieniu? Jestem w pustce, z której nie ma żadnego wyjścia, czy też w następnym tunelu, który muszę przejść? Szepty, one jedynie stanowią dowód, że COŚ jeszcze GDZIEŚ istnieje na tym białym pustkowiu oprócz mnie...


   Jest! Nareszcie COŚ jest! Ile lat szukałem czegokolwiek, poruszając się swoją niematerialną postacią w stronę szeptów? Lat, a może wieków? Nie czuję czasu, ale pamiętam bezradność towarzyszącą jego upływowi w tamtym życiu. CZYMŚ jest kształt, istota, która pojawiła się przede mną. Podążam za nią, jestem wiedziony wciąż w stronę szeptów. Wokół mnie zaczynają się zmiany, pojawiają się śnieżnobiałe wybrzuszenia, wybuchają bezbarwne wulkany, wszystko drży, kształtuje się jakby na nowo. Świat, więzienie, nieraj, brak odpowiednich słów, ale to COŚ rodzi się wokół mnie.

  Dzieło zostało ukończone, a ja stanąłem w miejscu na wieki. Białe góry z lodowymi zamkami, śnieżne puszcze, zamrożone strumyki, bezbarwne łąki, doliny niczym kartki papieru. Kiedyś bałem się ciemności, śmiał się z tego mężczyzna w łódce. Teraz boję się światła, jasnej strony mroku, który mnie otacza. Czysty świat, perfekcyjna izolatka dla obłąkanej duszy. I szepty, szepty dobiegające z każdej strony. Nareszcie rozumiem ich znaczenie. Są po to, aby uzmysłowić mi, że w innych światach są dusze - rzecz, której się wyparłem, stając na drewnianym podeście jednej łodzi przemierzającej Czarną Rzekę. Idealne więzienie, oświetlone białym niczym one samo słońcem. 
Biel - taką barwę ma słońce, przewodniku.

  Czy mój wybór był właściwy? 
Nigdy się tego nie dowiem - jestem duszą skazaną na wieczną tułaczkę w odizolowanym świecie. A jednak, delikatny impuls wewnątrz umysłu, malutki promyk nadziei. Wyszeptane równie niewyraźnie, co wszystkie szepty wokół mnie, może prawdziwe, może jedynie zmyślone, króciutkie niczym tamto życie "tak"...


  Na ekranie pojawiają się napisy końcowe, z głośników sączy się delikatne "Wanderings", wyróżniające się tak bardzo od całego dzieła, budzące niejako z transu. Bo tym jest dla mnie "Lunatic Soul", słuchane od czarnego początku do białego końca. Przygodą wymagającą ogromnego skupienia. Dobre kilkanaście odsłuchów zajęła mi interpretacja (zapewne nieco różniąca się od zamysłów Dudy, ale dzięki temu bliższa memu sercu) opowiedzianej na dwóch krążkach historii i jej efekt mogliście przeczytać zamiast normalnej recenzji. Mam nadzieję, że tym nietypowym sposobem zachęciłem do nadrobienia zaległości chociaż część osób nieznających solowego dorobku lidera Riverside. A że nie napisałem ani słowa o muzyce? Czy wypada spoilerować tak rewelacyjny film..?

  Ocena: 9/10 (wspólna ocena dla "Lunatic Soul" i "Lunatic Soul II")

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.