środa, 11 maja 2011

MUZYKA - Marilyn Manson: The High End of Low (2009)

1. Devour (3:46)
2. Pretty as a Swastika (2:45)
3. Leave a Scar (3:55)
4. Four Rusted Horses (5:00)
5. Arma-Goddamn-Motherfuckin-Geddon (3:39)
6. Blank and White (4:27)
7. Running to the Edge of the World (6:26)
8. I Want to Kill You Like They Do in the Movies (9:02)
9. WOW (4:55)
10. Wight Spider (5:33)
11. Unkillable Monster (3:44)
12. We're from America (5:04)
13. I Have to Look Up Just to See Hell (4:12)
14. Into the Fire (5:15)
15. 15 (4:21)

Całkowity czas: 72:12

  Nie ukrywam, że ciężko jest mi pisać o wydawnictwie Marilyn Mansona, którego uważam za wielkiego artystę. Niestety ostatnio o wiele bardziej doceniam jego malarstwo niż muzykę. Na "The High End of Low" czekałem z wypiekami na twarzy. W końcu była zapowiadana jako powrót do doskonałego i dość popularnego ”tryptyku” ("Antichrist Superstar", "Mechanical Animals", "Holy Wood"). Niestety ukazała się płyta dość przeciętna.

  Po raz pierwszy w przypadku tego zespołu już pierwsze przesłuchanie nie było zbyt entuzjastyczne. Co prawda pierwsze cztery utwory nastrajają bardzo optymistycznie. Głośne, miejscami psychodeliczne "Devour", brzmiące jak wyznanie porzuconego szaleńca, "Pretty as a Swastika" – dźwiękowy powrót do przeszłości – przesterowana, brudna gitara, chrapliwy głos. Można więc powiedzieć, że w jakimś sensie to powrót do obrazoburczego "Antichrist Superstar". "Leave a Scar" to również krok wstecz, jednak nie aż tak duży. Ta kompozycja brzmi raczej jak odrzut z "Eat Me, Drink Me", a więc poprzedniczki opisywanej tu płyty. "Four Rusted Horses" to ponura ballada z dość ironicznym tekstem.

  Po takim wstępie można mieć bardzo wygórowane oczekiwanie co do reszty. I tu niestety następuje największy zawód. To, co następuje później to dość niskiej jakości próby powrotu do tego, z czym zespół był od zawsze kojarzony ("Arma-Goddamn-Motherfuckin-Geddon" czy "Blank and White"). W dalszej części albumu zdarzają się kompozycje bardziej udane (doskonała ballada "Running to the Edge of the World"; długi, duszny "I Want to Kill You Like They Do In the Movies" czy szalony "I Have to Look Up Just to See Hell").

  Niestety znajdziemy tu też bardzo wiele ”zapychaczy” takich, jak "Wight Spider", "Unkillable Monster" czy "We're From America". Finał albumu należy do udanych. "Into the Fire" i "15" to bardzo osobiste, wręcz emocjonalnie pornograficzne ballady. Pod względem muzycznym również bardzo ciekawe. Szczególnie "Into the Fire" z piękną partią fortepianu i ognistą partią gitary.

  To, co do tej pory było charakterystyczne dla Marilyn Mansona, to teksty i tworzenie albumów jako całych opowieści a nie jedynie zbioru piosenek. W tym wypadku jest niestety inaczej. Brakuje jakiejś klamry spinających poszczególnie kompozycje w całość. Niektóre z nich opowiadają o nieszczęśliwej miłości, porzuceniu, zemście. Inne są krytyką amerykańskiego społeczeństwa, polityki lub przemysłu muzycznego.

  Same teksty również nie należą do najbardziej udanych. Zdarza się, że przez cały utwór słyszymy jedną linijkę tekstu powtarzaną bez przerwy (apogeum tego zjawiska słychać w "We’re From America"). Brak również metafor, licznych nawiązań do literatury, filozofii, sztuki, co było przecież tak charakterystyczne dla tego artysty w przeszłości.

  "The High End of Low" nie jest płytą złą, jednak od tego zespołu oczekuję znacznie więcej. Brakuje to przede wszystkim czegoś nowego. Marilyn Manson zwykł zmieniać oblicze na każdym kolejnym albumie, zarówno pod względem wizualnym, lirycznym jak i muzycznym. Tym razem otrzymujemy coś, co brzmi jak zlepek odrzutów z poprzednich lat działalności i raczej kiepskie teksty (oczywiście z wyjątkami). Nawet wizualna strona wydawnictwa prezentuje się dość przeciętnie (kilka zdjęć ponakładanych na siebie w amatorski sposób, teksty napisane maleńką czcionką, niemal nie do odczytania, a to wszystko wydrukowane na słabej jakości papierze). Oby następnym razem było trochę lepiej.

Ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.