piątek, 20 maja 2011

MUZYKA - L.Stadt: EL.P (2010)

1. Death of a Surfer Girl (2:38)
2. Fashion Freak (2:52)
3. Smooth (3:22)
4. Ciggies (2:45)
5. Charmin / Lola (3:07)
6. Puppet's Song No. 1 (3:15)
7. Mumms Attack (2:09)
8. Sun (3:32)
9. Jeff (4:15)

Całkowity czas: 28:05

  Za oknem niemal trzydzieści stopni Celsjusza! Duchota, patelnia, mikrofala, piekarnik - jakkolwiek kolokwialnie tego nie ujmiemy, rozpoczyna się lato. Człowiekowi za dnia nie chce się słuchać progresywnych suit, rozciągniętych do granic możliwości w czasie, meganastrojowych kompozycji. Pozostają one na nocne szaleństwa ze słuchawkami. Gdy zaś niebo przemierza na swoim błyszczącym rydwanie Helios, przychodzi ochota na coś... niezobowiązującego. Coś na wzór drugiego albumu naszych rodaków z L.Stadt.

  "EL.P" to pełen szaleństwa kolaż najróżniejszych klimatów w słonecznej, surferskiej otoczce. Poczynając od "plastikowego" w duchu lat 80 brzmienia "Death of a Surfer Girl", szarpanych riffów "Smooth", kowbojskiego "Charmin / Lola", poprzez narkotykowe uniesienie w "Sun" i humorystyczne chórki w tle "Ciggies", a kończąc na pastiszowym "Mumms Attack", w którym usłyszymy sample ze starych horrorów, kabaretową wstawkę na pianinie i dziecięce chórki. Ot, takie "róbta co chceta", laboratorium niewyżytych muzyków, z którego - o dziwo - powstał naprawdę spójny album, spięty umowną, luzacką klamrą tematyczną. W rezultacie brzmi to dokładnie tak, jak mogłoby ostatnie Gorillaz, gdyby Damon Albarn umiał zachować pierwotny dystans do swojego "rysunkowego" projektu. Nawet głos Łukasza Lacha brzmi wyjątkowo podobnie do frontmana Blur. Długość płyty, którą normalnie bym skrytykował, porównując ad exemplum do najnowszej EPki Riverside, okazuje się idealna. Album skończy się kilka minut przed pierwszym skojarzeniem z jakimkolwiek synonimem słowa "nuda" i bardzo szybko powróci do odtwarzacza.

  "EL.P" kupiłem w ciemno, zachęcony pozytywną recenzją w naszym największym czasopiśmie muzycznym i równowartości dwóch, spędzonych w sposób "studencko-piątkowy" godzin nie żałuję. Choć serca nie podbiło, słucha się tego z niemalejącą przyjemnością. Idealny wybór na czerwcowe popołudnia.

Ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.