środa, 11 maja 2011

MUZYKA - Avenged Sevenfold: I'm Not Ready to Die (2011)

1. I'm Not Ready to Die (7:07) (do odsłuchania pod tekstem!)

  Nigdy nie ukrywam, że Avenged Sevenfold był moim ukochanym zespołem przez pierwszą połowę licealnej edukacji (przypadało to na okolice powstawania samozwańczego albumu, ostatniego za życia Jamesa Sullivana) i wciąż zajmuje niezwykle ważną część mojego muzycznego serduszka, choć te bije już w nieco innym rytmie. Zakochałem się w rewelacyjnym "Nightmare", ale - podobnie pewnie jak setki tysięcy fanów na świecie - bardzo obawiałem się, że umiejętności twórcze chłopaków, wskutek utracenia tak istotnego kompozytora, jakim był ich nieżyjący perkusista, mogą się bardzo pogorszyć. Obecnie, za sprawą singla wydanego z okazji premiery dodatku do najnowszego Call of Duty (sic! Tak dzisiaj promuje się zestaw mapek do rozgrywek sieciowych!), mam szanse swoje obawy zweryfikować i... spać spokojnie.

  "I'm Not Ready to Die" to rzecz zupełnie niepasująca do miana "singiel". Siedmiominutowa kompozycja, rozpoczynająca się elektronicznym wstępem a'la Muse, bogata w agresywne zwrotki (nie tak dalekie od "Nightmare"), szaleńcze solówki i growl (cieszy fakt, że Shadows nie stroni już tak od swojego, nota bene świetnego, krzyku), "łamiąca się" w pewnym momencie, pozostawiając słuchacza na chwilę z samym fortepianem i kończąca w iście metalcore'owym stylu. Drogi Czytelniku, wydaje mi się, że ten kawałek nadawałby się lepiej jako otwarcie zupełnie nowego albumu, a nie ścieżka dźwiękowa do wybijania żółtodziobów w trybie Capture the Flag.

  I skoro Avenged Sevenfold bez wyrzutów sumienia "wyrzuca" tak dobry utwór, nie wypada nam martwić się o przyszłość zespołu, którego popularność w ostatnim dziesięcioleciu przebiła tylko sama Metallica :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.