czwartek, 30 czerwca 2011

Dziennik Pokładowy - czerwiec

   Ahoj! Dzień, w którym piszę czerwcowy Dziennik Pokładowy, jest przedostatnim dniem mojej sesji. Od jutra relaks, drinki z palemką, Bahamy i... Powrót do działalności "twórczej" na Wyspie Jowisza. Tak, stęsknionych za moimi pseudonatchnionymi wypocinami uspokajam - w głowie mam pomysły na przynajmniej kilkanaście zaległych tekstów i pójście o krok dalej z Bartkową ideą cyklu Od Deski do Deski. Stay calm. W imieniu pozostałych autorów nie powinienem nic obiecywać, ale za pewny można uznać fakt, że Wysepka wraca do życia, aby w maksymalnym rozpędzie obejść swoją rocznicę. Nie przywidziało Ci się, drogi Czytelniku! W sierpniu szykuje się niemała uroczystość :)

  Czerwiec, wbrew pozorom, należał do aktywnych miesięcy Jowiszowych lądów. Narodził się pomysł Miniaturek, czyli jednoakapitowych recenzyjek, odkurzyliśmy też kilka zapomnianych tagów, to jest Koncert (relacja z występu Riverside), Komiks (moje zachwyty nad Spider-Manem) lub Gra (powrót do przeszłości z Bartkiem lub rytmiczne tupanie do Patapona). Zanotowaliśmy ponad cztery tysiące wyświetleń i wynik ten - pamiętając, że dla większości autorów czerwiec oznaczał Wielką, Groźną Sesję Letnią - należy uznać za miłą niespodziankę. Nie zapominajcie o Wyspie Jowisza w lecie :) Życzymy wszystkim miłego odpoczynku, odkrycia nowej pasji, odnalezienia wakacyjnej miłości i czegokolwiek, co sprawi, że nadchodzące dwa miesiące będą niezapomniane!

  Playlisty, czyli czego słuchaliśmy w ostatnim miesiącu:

Filip:
1. Bongripper - Hate Ashbury
Ciężar, wolne tempa, miażdżący, potężny dźwięk. Dokładnie tego spodziewałem się po Bongripper. Trudno więc powiedzieć, żeby Hate Ashbury jest czymś niezwykle nowatorskim, a jednak wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. Jak zwykle.
2. U.S. Christmas – The Valley Path
W przypadku tego zespołu główną rolę odgrywają kosmicznie brzmiące, hipnotyczne pejzaże malowane dźwiękiem. Tym razem jest nietypowo głównie za sprawą formy – The Valley Path to jeden, trwający 40 minut utwór, który z siłą magnesu przyciąga do każdego dźwięku.
3. System of a Down – System of a Down
Z okazji tegorocznego powrotu System of a Down postanowiłem przypomnieć sobie ich dyskografię. Zacząłem od debiutu, który zachwycił mnie nawet bardziej, niż kiedyś. Możliwe, że moja pamięć nie jest w najlepszej formie, ale nie przypominam sobie, aby jakikolwiek debiut w ciągu ostatnich lat był tak pełen pasji, szaleństwa, energii i – przede wszystkim – pomysłów, jak właśnie ta płyta.
4. Tryp – Kochanówka
Debiutancki album Tryp zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Z jednej strony dziwny, odpychający, nieprzyjemny i groteskowy, z drugiej – wciągający, niebezpiecznie hipnotyzujący. Chyba jednak jestem muzycznym masochistą...

Adam:
1. In Flames 
Po prostu. Z jednej strony zachwycałem się najnowszą płytką, z drugiej - przygotowywałem sumiennie do mojego wakacyjnego projektu i poznałem od podszewki całą twórczość Szwedów
2. Fleet Foxes - Helplessness Blues
Oj, wielkim echem odbiła się w moich głośnikach najnowsza pozycja Fleet Foxes. Tak pięknej, spokojnej, organicznej muzyki nie słyszałem już dawno. Przekonacie się w nadchodzącej recenzji, gdzie płyta, jako druga w tym roku, zgarnie niebagatelną "sumkę"
3. Devin Townsend Project - Deconstruction
Devin zaszalał. Olbrzymia metal - opera z gościnnymi występami śmietanki światowych "krzykaczy", chórami, orkiestrą i intensywnością zdolną napędzić ze trzy "normalne" albumy. Daje kopa :)

PS: Z pomysłem na Playlisty wyskoczyłem w ostatnim momencie, dlatego nie "załapali się" nań pozostali autorzy. W lipcowym Dzienniku Pokładowym to nadrobimy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.