1. Return of the Living Dead (3:32)
2. Texas (2:35)
3. Medusa (4:43)
4. Simon de Belleme (4:27)
5. Ghostly Forest (5:35)
6. Children of the Corn (4:45)
7. Pandoras Box (4:17)
8. Poltergeist (4:33)
9. Sirael (4:52)
10. Nightmare (8:19)
2. Texas (2:35)
3. Medusa (4:43)
4. Simon de Belleme (4:27)
5. Ghostly Forest (5:35)
6. Children of the Corn (4:45)
7. Pandoras Box (4:17)
8. Poltergeist (4:33)
9. Sirael (4:52)
10. Nightmare (8:19)
Całkowity czas: 47:39
Nadszedł taki dzień na Wyspie Jowisza, kiedy to pojawiły się nad nią ciemne i gęste chmury zwiastujące coś niedobrego. W powietrzu unosił się zapach mrocznej tajemnicy, a atmosfera panująca na wyspie spowodowała u mnie nieopanowaną żądzę i ciekawość, aby oddalić się w niebezpieczne czeluści tego miejsca w poszukiwaniu czegoś absolutnie innego. Wyprawa ta była niezwykle niebezpieczna, bo i udałem się tam pierwszy raz. Poprzez ciemne lasy szedłem za nutą, która była wygrywana gdzieś głęboko w mojej głowie. Nie wiedziałem, co to jest, lecz byłem pewny, że owa niebezpieczna muzyka jest niezmiernym zagrożeniem ludzkiego życia. W ten sposób dotarłem do najmroczniejszych zakątków Wyspy Jowisza, gdzie odnalazłem formację o nazwie Patek XIII i album „Videothrash”. Przesłuchanie tego krążka było cholernie ryzykowne. Mogłem stracić życie. Posłuchałem jednak i… umarłem.
Fakt, że tak naprawdę wciąż żyję zawdzięczam tylko temu, iż nigdy nie udało mi się tej płyty przesłuchać w całości na słuchawkach. Musiałem ją sobie dozować w kilkuutworowych dawkach. Gdyby nie to, pewnie już bym całkowicie stracił słuch. Słucham thrash metalu od wielu lat, ale czegoś tak nędznego jeszcze nigdy nie spotkałem.
Patek XIII to zespół pochodzący z Czech. Nie będę się zagłębiał w jego historię, bo i nawet jej nie znam, a i kompletnie mnie ona nie interesuje. Choć pewnie panowie mieli bardzo trudne dzieciństwo, bo to, co się wyprawia na „Videothrash” odzwierciedla prawdopodobnie jakieś problemy, w które nie wnikam. Już bowiem od pierwszego „Return of the Living Dead” słychać tutaj (chociaż w sumie, to nic tutaj nie słychać) kompletny brak szacunku dla gatunku jakim jest thrash. Brzmienie gitary jest po prostu „zakazane”. Nawet jeśli stara się ona wydukać jakikolwiek niezły riff, to i tak brzmi tak słabo, że słuchanie jej jest zwyczajnie niesmaczne. Bas i perkusja są chyba najlepsze, gdyż nie wnoszą kompletnie nic do muzyki prezentowanej przez zespół. Basista gra tak, że w sumie nie wiadomo, czy naprawdę na płycie się pojawia. Wokalista totalnie nie potrafi śpiewać albo robi sobie jaja przez cały album. Jego głos to chyba najbardziej odrzucająca sprawa na tym krążku. Panowie często starają się zwolnić, aby zbudować atmosferę grozy, co wychodzi beznadziejnie i nudno. Przysłowiowe „flaki z olejem” mają w sobie bowiem więcej fantazji.
Na „Videothrash” jest kilka chwil, kiedy przynajmniej gitarzysta stara się nas oszukać, że coś ciekawego ma do powiedzenia. Będą to momentami niezłe pomysły na riff, który ostatecznie i tak stanie nudny i słabo brzmiący, ale mimo wszystko za to jakiś mały plusik w postaci 0,5 na jego głowę się należy (nie mam na myśli alkoholu). Gdyby postawić ten album obok choćby „Czarnego albumu” pewnej znanej formacji, to powstałby nam chyba największy kontrast w historii gatunku.
Ocena: 1,5/10
Ciekawe, czy ktoś z nas natknie się kiedyś na płytę z oceną "1/10". Ty byłeś niebezpiecznie blisko. Wracaj już na bezpieczne lądy Wyspy :D
OdpowiedzUsuńJa już miałem taki album...Cesspool Of Vermin - Beastial Necrophilia :P
OdpowiedzUsuń