piątek, 24 grudnia 2010

Przedświąteczne zlewki myśli

   Przyszedł moment, na który wielu z Was, drodzy Czytelnicy, czekało cały grudzień. Można narzekać na rozwieszanie świątecznych ozdóbek i mnogość ubranych na czerwono i ukrytych pod grubą brodą pederastów już pod koniec listopada, ale swoje zadanie spełniają w stopniu co najmniej zadowalającym. Zaczynamy myśleć o Bożym Narodzeniu i wyczekiwać tych kilku dni z wielkimi nadziejami. To trzy dni, podczas których nikt nie powie, że "ło Jezu, zjadłeś tyle, że zaraz chyba pękniesz", "może powinieneś się trochę pouczyć", tudzież "nikt o zdrowych zmysłach nie siedzi do piątej rano przy komputerze / konsoli", jeżeli - tak jak ja - nadrabiasz wtedy gry, filmy i seriale. W zamian za to, usłyszeć możemy od babć i rodziców jakże rzadkie "masz tutaj stówkę i kup sobie coś fajnego"!:D

  I tak właśnie siedzę sobie w swoim przytulnym pokoiku, mróz powoli dobiera się do moich bogobojnych stópek i nie chcę spać. Chcę chłonąć tę atmosferę, każdą beztroską godzinę. Bo w gruncie rzeczy, każdy z nas po swojemu, często nawet kontrowersyjnie, ten okres przeżywa. Jedni na pasterkę idą odświętnie ubrani do kościoła, inni w bluzie z kapturem do baru, ale obie opcje są wyjątkowe. W obu odnaleźć można pierwiastek magii i sentymentalne poczucie "kolejnego roku za nami". Czy spędzimy trzy dni z rodziną, czy z najbliższymi przyjaciółmi, czy nawet z telewizorem - święta jakiś obraz, fotografię w albumie pełnym zdjęć, coś po sobie zostawią w naszej duszy.

  Dla mnie najpiękniejszym momentem Bożego Narodzenia jest wigilijna noc. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że cokolwiek bym wtedy nie robił, nawet gdyby kilka godzin męczyło mnie rozwolnienie - ta noc zostanie zapamiętana. W końcu nie bez kozery buduje się cały miesiąc napięcie i - dla mnie - te napięcie właśnie wigilijną nocą zostaje rozładowane. To noc, w której "The Space..." Marillionu staje się moim hymnem. A weź w takim momencie zrób coś naprawdę, naprawdę przepełniającego Wielkimi Emocjami, dorzucającego tonę węgla do pieca Twego serca. Przeżyj, upuść łzę. Zrób sentymentalne zdjęcie Twojego obecnego życia.

  A jeżeli o życiu mówimy! Moi kochani rówieśnicy, czy my zdajemy sobie sprawę, że za nami już ćwierć życia? Carpe diem, jak mam nadzieję..?

  Zbliża się roku koniec, więc ulubiona pora wszystkich krytyków i recenzentów. Zbliżają się wielkie podsumowania i listy, sumujące wszystkie, nawet najbardziej niedorzeczne zestawienia. I takie listy pojawią się oczywiście na Wyspie Jowisza! Czeka nas solidne podsumowanie roku, wybranie najciekawszych pozycji ze świeżych rządków zarówno koło konsoli, DVD, jak i w Ipodzie. A oprócz tego recenzja ostatniego wielkiego albumu tego roku (podpowiem - polski zespół) i dumny raport z Księgi Wizyt naszej wysepki. Będzie ciekawie, ale to wszystko, mili moi, po świętach. Bo teraz, czas przeżyć jedne z najpiękniejszych chwil roku :)

Miłości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.