Czas trwania: 148 minut
Muszę przyznać, że z dużym dystansem podchodzę zazwyczaj do wszystkich samozwańczych "produkcji roku". Tym razem, w przypadku "Incepcji" Christophera Nolana, było troszeczkę inaczej. Wybierając się do kina, byłem pewny, że wyjdę zeń usatysfakcjonowany. Głowiłem się jedynie, czy naprawdę wystawię filmowi ocenę maksymalną, czy jednak pozbawioną jednego lub dwóch oczek. Zainteresowani wynikiem? Pewnie nie, wszak "Incepcję" widział już każdy, nawet Wasze prababcie. Ale "i tak powiem, bo jestem bardzo wylewny" ;)
Założenia fabularne zna każdy. Dom Cobb, niezwykle uzdolniony złodziej, wykradający najcenniejsze informacje z podświadomości człowieka w fazie snu, jest obecnie poszukiwanym na całym świecie zbiegiem. W zamian za tak wysoką pozycję w biznesie zapłacił największą cenę - utracił rodzinę. Ale na horyzoncie pojawiło się światełko nadziei i Cobb ma szansę odkupić swoje grzechy oraz powrócić do dzieci. Oczywiście, nic za darmo. Musi wykonać ostatni wielki "skok" na podświadomość człowieka i dokonać rzeczy niemożliwej - incepcji, czyli zasiania nowej informacji w mózgu człowieka. Zbiera najzdolniejszy zespół i stawia wszystko na jedną kartę. Nikomu jednak nie zdradza, jaka przeszkoda czeka na nich w jego własnej podświadomości...
Jak pisałem, założenia zna każdy. Wielu jednak na tych założeniach kończy swoją interpretację "Incepcji", zarzucając filmowi niezrozumiałość i chaotyczność. Nic z tych rzeczy! Nolan po raz kolejny stworzył historię wymagającą od widza maksymalnego skupienia, nie rozglądania się po sali kinowej lub szybkiego "skoku do toaletki", ale w żadnym razie nie skomplikowaną. Zapewniam, że jeżeli nie zrozumiałeś tego filmu, drogi Czytelniku, wystarczy oglądnąć go jeszcze raz, tym razem zapominając o całym bożym świecie. Nie do końca też mogę się zgodzić z pochwalnymi hymnami na temat oryginalności tej historii. Pomysł wędrówki po snach człowieka widzieliśmy niedawno w "Paprice" nieodżałowanego Satoshi Kona, a zgrabnie zamaskowana tematyka walki z własnymi demonami i przemiany wewnętrznej człowieka towarzyszy sztuce od dziesiątek lat. No dobrze, skoro mamy za sobą marudzenie...
Film Nolana to majstersztyk. Chwilę w niego zwątpiłem na początku, ale po kilkunastu minutach, gdy już złapie się haczyk, wciąga niczym dorodne bagno. Radosne i lekkie wprowadzenie, poznanie bohaterów i nagle zaczyna się istna jazda bez trzymanki. Napięcie wzrasta z sekundy na sekundę, przebija sufit w scenie ze zmianami grawitacji, chwilowo odpuszcza, aby pod koniec znowu wcisnąć widza kopniakiem w fotel. Naprawdę, jestem pełen podziwu, chyba żaden film od czasów "REC" nie trzymał mnie w kinie w takim skupieniu. Człowiek nie zauważa nawet, kiedy mija dwie i pół godziny (tak, nikt czasowo się nie patyczkuje z widzem). Jako że w języku polskim słowo "incepcja" nie istnieje, bardziej adekwatne byłoby nazwanie filmu "Immersja" - tytuł pasowałby jak ulał.
Pierwsze zdanie poprzedniego akapitu odnosi się zarówno do oprawy audio - wizualnej "Incepcji". Wspaniałe zdjęcia, umiejętne budowanie nastroju barwami i wspaniałą muzyką Hansa Zimmera i oszczędne, choć cudowne, efekty specjalne. I na nich właśnie się chwilę zatrzymamy. Pomysł "wskakiwania" w sny człowieka dał autorowi nieograniczone pole do popisu, ale nie skorzystał z niego w pełni. Owszem, sceny ze składającym się miastem, obrotami grawitacji w hotelu, wizyta w "otchłani" (cii, nie spoilerujemy), wszystkie powodują mimowolny opad szczęki, zerwanie kapci (tudzież butów, jeżeli jesteśmy w kinie) z nóg i poczucie pewnego lęku przed potęgą snów. Ale reżyser potraktował je, jako swojego rodzaju ubarwienie głównej historii. Po tym poznaje się kunszt. A jeżeli i tak nie możesz odżałować potencjału, polecam seans wspominanego filmu pana Kona. "Paprika" zachwyca szaleńczą, nieograniczoną wolnością w tworzeniu sennego świata.
Chciałbym jednak zauważyć, że "Incepcja" w założeniu jest filmem sensacyjnym i w tym gatunku należy ją postrzegać. To nie jest dzieło, które odciśnie na Twojej duszy ślad, zmieni Twój sposób myślenia. I do tego zresztą nie aspiruje. Jednak, wybierając się do kina na najmłodsze dziecko Christophera Nolana, możesz być pewien, że dostaniesz film inteligentny, piękny i intrygujący do granic możliwości. Tak więc, skoro oceniamy "Incepcję" w kategoriach sensacyjnych, werdykt może być wyłącznie jeden.
Ocena: 10/10
Upadł? Nie upadł? Tych, którzy wciąż nad tym myślą, zachęcam do przeczekania napisów końcowych |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.