Liczba odcinków: 11
Długość odcinka: ok. 42 minuty
Czasami człowiek zupełnym przypadkiem znajdzie, z braku lepszego słowa powiedzmy "poszlakę" - zdjęcie, opinię, adres internetowy. Stanie na pierwszym stopniu do piekła i - idąc tropem - odkryje całkowicie nieznany film lub serial. W tym momencie może albo dać sobie spokój i szybko zapomnieć, albo zaryzykować i zagłębić się w znalezisko. Ja tym razem wybrałem drugą opcję. Od razu mogę napisać, że nie zawiodłem się, a "Powrót do życia" to jeden z najciekawszych seriali, jakie miałem przyjemność zobaczyć. A przynajmniej jego pierwszy sezon ;)
Charlie Crews, po dwunastu latach więzienia za zbrodnię, której nie popełnił, za sprawą badań DNA wychodzi na wolność. Dostaje miliony odszkodowania, ale żąda przede wszystkim powrotu do pracy - policji - na stanowisku detektywa. Jego partnerką zostaje młoda Dani Reese. Para rozwiązuje razem coraz to nowsze zagadki kryminalne, ale Crews miał własne motywacje w powrocie do zawodu - chce odnaleźć człowieka, przez którego nie żyją jego przyjaciele a on sam stracił dwanaście lat swojego życia. Rozpoczyna śledztwo na własną rękę.
Schemat nie zaskakuje? Może i tak, ale sama postać głównego bohatera jak najbardziej. Charlie, znając koszmar uwięzienia, każdy nowy dzień swojego życia traktuje jak dar. Jest ogromnym optymistą, praktykuje filozofię Zen, a do tego jest największym fanem owoców, które zdaje się kolekcjonować, w każdym odcinku zaskakując nowym gatunkiem. Damian Lewis, odtwórca głównej roli, był powodem, dla którego w ogóle się "Powrotem do życia" zainteresowałem i pokazuje prawdziwą klasę. Jego postać intryguje, widz pragnie zgłębić jej myśli, uśmiechając się czasem od ucha do ucha gdy tego - częściowo - dokona. Charlie przypomina mi legendarnego agenta Muldera. Identyfikacja następuje bezproblemowo, bohater staje się naszym bliskim przyjacielem. Coś jeszcze łączy Crewsa ze wspomnianą kreacją Duchovny'ego - stąpająco twardo po ziemi i pozornie chłodna partnerka. Dani Reese stanowi idealną przeciwwagę, dzięki czemu duet, jego sprzeczki, dyskusje i różnice, ogląda się znakomicie.
Duet idealny |
Odcinki "Powrotu do życia" przebiegają według tego samego schematu. W każdym przyglądamy się nowej zbrodni i dochodzeniu w jej sprawie, dostając też kilka kolejnych poszlak w temacie prywatnego śledztwa Crewsa i nadchodzącej zemsty. Bo że ta nastąpi, jesteśmy pewni, nawet jeżeli bohater próbuje zgłębiać tajniki buddyzmu. Z zaciekawieniem obserwujemy burzę, jaka targa duszą Charliego. Jak mówi jedna z postaci: "A co pani by zrobiła, gdyby ktoś zabił pani przyjaciół i wsadził panią na dwanaście lat do więzienia?". Odpowiedzi przyjdą, jednak nie wszystkie. Na ostateczne rozwiązanie trzeba poczekać do drugiego sezonu i miejmy nadzieję, że ten utrzyma poziom.
Jednak, największą zaletą serialu jest magiczne uczucie, pojawiające się podczas oglądania. Czujemy, że to nie jest kolejny płytki tasiemiec. Autorzy delikatnie dotykają życiowych tematów, nie podając wniosków na talerzu. Do tego, poczucie humoru - fenomenalne, czasami poruszające. Jednym słowem, to ogólny nastrój sprawia, że każdy odcinek oglądamy z nieukrywanym zadowoleniem. Na ten składa się również muzyka. Utwory pojawiające się pod koniec epizodów to wyjątkowe perełki (na przykład The Frames, Radiohead, Mogwai, Beck), ale reszta też trzyma fason, oczywiście.
Ekipa niemalże w komplecie |
Jeżeli znudziły Cię już te wszystkie megaseriale, ciągnące się w nieskończoność i przekraczające z sezonu na sezon coraz to dalsze granice głupoty, "Powrót do życia" jest wyborem dla Ciebie. Jeżeli szukasz inteligentnego serialu, który będzie Cię zaskakiwać, rozśmieszać, a nawet wzruszać, "Powrót do życia" jest wyborem dla Ciebie. Jeżeli szukasz dobrego kryminału... A zresztą, po prostu spróbuj tego dzieła. Na pewno warto.
Ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.