poniedziałek, 16 sierpnia 2010

MUZYKA - Kasabian: Kasabian (2004)

1. Club Foot 3:34
2. Processed Beats 3:07
3. Reason Is Treason 4:35
4. I.D. 4:47
5. Orange 0:46
6. L.S.F. (Lost Souls Forever) 3:17
7. Running Battle 4:15
8. Test Transmission 3:55
9. Pinch Roller 1:14
10. Cut Off 04:38
11. Butcher Blues 4:28
12. Ovary Stripe 3:50
13. U Boat 10:51 (zawiera remiks "Reason Is Treason" po kilku minutach ciszy)

Całkowity czas: 53:16

Na korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka, zwiastujący jedynie jedną (całkiem smutną, nawiasem mówiąc) nowinę - czas na powrót do klasy. Jednak, do pomieszczenia, w którym rozgrywać się będą dzisiejsze zajęcia, młodzież przybiegała znacznie chętniej, niż - dla porównania - do sali biologicznej lub chemicznej. Tutaj bowiem, pod czujnym okiem pani profesor Janik (choć tytuł ten nosi ona umownie), ocenia się wszystkie debiuty muzyczne mniej lub bardziej znanych zespołów z całego świata...

   Dzieciaki zdążyły się już wygodnie rozsiąść w ławkach, dlatego pani profesor Janik wstała, poprawiła podwiniętą koszulkę z logiem Porcupine Tree, odkaszlnęła i przemówiła swoim anielskim głosem:
   - Drogie dzieci, na dzisiejszych zajęciach debiutoznawstwa zajmiemy się całkiem młodym wydawnictwem. Młodym oczywiście dla mnie - tutaj pani profesor delikatnie się zaczerwieniła - bo w waszych oczach sześć lat to spory kawałek czasu.
   Przez klasę przeleciała gumka i uderzyła w plecy Arturka - jednego z najzdolniejszych uczniów w grupie. Pani Janis postanowiła przyspieszyć mowę wstępną, żeby zainteresować uwagę młodzieży.
   - W roku 2004, dokładniej trzynastego września, nikomu nieznana grupa Kasabian z Wielkiej Brytanii wydała swój debiutancki album. Jego tytuł brzmiał tak samo, jak i nazwa zespołu. To częsta zagrywka. No więc, moi drodzy, komu mówi coś nazwa Kasabian? Nie muszę chyba przypominać, że waszym zadaniem domowym było przesłuchanie tej płyty w domu, dlatego liczę na chociaż minimum pomocy...
   W górę wystrzeliła ręka Arturka. Pani profesor, wiedząc, że Arturek właściwie mógłby poprowadzić wykład za nią, czekała na innego chętnego do wypowiedzi. Po kilku sekundach, niepewnym ruchem, zgłosił się Janek "Brzytwa" Zalewski - największy znawca wszystkich "luzackich", jak to sam ujmuje, tematów.
   - Janek! Proszę bardzo! - powiedziała radośnie pani Janik.
   - Więc...
   - Nie zaczynamy zdania od "więc".
   - No to...
   - Ani od "no to".
   - Kiedyś grałem na PlayStation w Pro Evolution Soccer 5 i tam była ta znana piosenka Kasabianów w historyjce.
   - Dobrze wiedzieć, Janku - powiedziała ironicznie pani profesor - ale to nie o takie informacje mi chodziło.
   - Ale kiedy pani nie daje mi skończyć! To była piosenka "Club Foot" z płyty "Kasabian". Wydawała mi się bardzo znajoma, dlatego sprawdziłem Wikipedię. Okazało się, że pojawiła się też w jednej części WRC, Tony'ego Hawka i tych nielegalnych wyścigach po mieście.
   - Pani profesor - odezwał się Arturek - Brzytwa idzie w dobrym kierunku. Zespół Kasabian próbował rozsławić swój debiut w angielskich mediach, wypuszczając dwa single - "Processed Beats" i "Reason Is Treason". Żaden jednak nie zrobił większego sukcesu i wtedy dopiero na singla wybrano "Club Foot". Utwór - te słowo Arturek głośno podkreślił, rzucając nerwowe spojrzenie na Janka "Brzytwę" - stał się olbrzymim hitem nie tylko na wyspach. Wkrótce cały świat kojarzył nazwę Kasabian tylko z nim, co pozwoliło zespołowi natychmiast rozwinąć skrzydła. Album "Kasabian" sprzedał się w bardzo dużym nakładzie, a jego autorzy z miejsca weszli do elity brytyjskich zespołów alternatywnych.
   Wszyscy wywalili oczy na Arturka.
   - Bardzo dobrze, Artur. To prawda, debiut Kasabian prawdopodobnie już na zawsze będzie kojarzyć się z "Club Foot", który to rozpoczyna całą płytę. Ale nie zapominajcie, jest tu jeszcze dwanaście innych utworów. Singiel singlem, nas interesuje album jako całość.
   - Ja posłuchałam wczoraj "Kasabian" - powiedziała Kasia "Barbie" Babrzewska, najładniejsza dziewczyna w grupie, która nie grzeszy jednak ogromną błyskotliwością. - Bardzo ładna.
   Pani Janik schowała twarz w dłoniach, po czym spytała:
   - Ale dlaczego ładna, Kasiu?
   - Taka sexy, w brytyjskim tego słowa znaczeniu. Dużo komputerków!
   - Rzeczywiście, jak wiele angielskich zespołów, Kasabian korzysta z bardzo dużej ilości elektroniki i studyjnych efektów. Czy ktoś mógłby coś na ten temat powiedzieć?
   W powietrzu pojawiła się jedna ręką.
   - Oprócz Artura.
   Ręka opadła, ale - zaraz po tym - pojawiła się druga. Należała do Boba, nazywanego Marlej, prawdopopodnie z powodu dredów na głowie.
   - Jak dla mnie, elektroniki na "Kasabian" trochę nawet za dużo. Ale gdybym miał coś na ten temat powiedzieć - tutaj zaglądnął do swojego zeszytu i zapisanych tam notatek - no to jest, przede wszystkim, różnorodna.
   - Co masz na myśli?
   - Czasami duszna, jak w "Club Foot" i "Cut Off", czasami iście transowa, zwłaszcza w psychodelicznym "I.D." i "Running Battle", a czasami taneczna i przebojowa. Tutaj sobie zapisałem "Processed Beats" i "Test Transmission".
   - Bardzo trafna uwaga, Bob, dziękuję. Widzicie, sukces "Kasabian" nie opierał się jedynie na "Club Foot". To zbiór bardzo pomysłowych utworów, które okraszone są, jak to powiedział Marlej, olbrzymią dawką elektroniki. Od kilku lat to dobry przepis na zrobienie kariery w Wielkiej Brytanii. Ale wiele zespółów z niego korzystających zapomina, że ważna jest różnorodność. Wiele, ale nie Kasabian. Nagrali zbiór chwytliwych i różnorodnych melodii. Zrobili to w idealnym momencie, dzięki czemu sława przyszła bardzo prędko. Pytanie powinno brzmieć, czy będą potrafili powtórzyć sukces debiutu?
   Z klasy odezwał się Janek:
   - Ja słuchałem już dwóch następnych płyt Kasabian i uważam, że...
   -Cicho, Janek! - skarciła go pani profesor. - To nie jest temat na dzisiejszą lekcję. A właściwie - na dzisiejszy tekst. Prawda, Adam?


   Ano prawda, prawda. Bo dzisiaj tylko o debiucie miało być. Tak więc, co mógłbym dodać od siebie? Chłopaki nagrali świetny album. Nie jest co prawda szczególnie świeży, bo to tylko umiejętna interpretacja starszych brytyjskich gwiazd, ale przecież inspiracja - a szczególnie taka umiejętna - to nic złego. Wspomnieć muszę jeszcze o dwóch przerywnikach - "Orange" i "Pinch Roller" (krótkie, ale milutkie), jednym fenomenalnym utworze instrumentalnym - "Ovary Stripe", który z jeszcze lepszym zakończeniem płyty, balladą "U Boat", stanowi najmocniejszy moment albumu, zachęcający do jej natychmiastowego powtórzenia. Tak, mocniejszy niż "Club Foot".
Ocena? Zupełnie zasłużona ósemka.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.