czwartek, 19 kwietnia 2012

Gdy Zapada Zmrok #5 : Stephen King - Carrie

Tłumaczenie : Danuta Górska
Data wydania : 1976
Wydawnictwo : Prószyński i S-Ka
Ilość stron : 208















  Debiuty bywają różne - rewelacyjne, tragiczne, udane, mniej udane. Mimo wszystko chyba każdy debiut jest trudny. Przecież Stephen King pisząc swoją pierwszą powieść nie mógł przewidzieć jak wielką karierę zrobi. A przecież zrobił i to w dużej mierze dzięki swoim pierwszym dziełom takim jak choćby "Miasteczko Salem", czy "Lśnienie". Jednak pierwszą książką króla horroru jest..."Carrie".

  Zapoznałem się z fabułą i różnymi opiniami na temat tego dzieła. "Carrie" to książka, która dość znacznie przyczyniła się do tego, że King się wybił, choć wspomniane w poprzednim akapicie tytuły robią chyba większe wrażenie - na pewno są bardziej znane.

  Muszę przyznać, że moje oczekiwania były spore. Fabuła wydała mi się ciekawa i liczyłem, że "Carrie" - a zwłaszcza jej wielki finał - powali mnie na łopatki.

  Carrie nie jest typową nastolatką. Jest raczej kozłem ofiarnym swoich koleżanek. To cel różnego rodzaju żartów, totalny outsider. Pewnego razu w dość nietypowych okolicznościach dostaje swojego pierwszego okresu i...dopiero wtedy dowiaduje się, co to w ogóle jest. Jednak od tej chwili zauważa także w sobie dar telekinezy. Jej moc okazuje się być naprawdę wielka. Do tego stopnia, że wszyscy, którzy się z niej śmiali, mogą być teraz w dużym niebezpieczeństwie.

  Dużym atutem debiutu Kinga jest przeplatanie wydarzeń bieżących z fragmentami książek opisujących te rzeczy z perspektywy czasu. Tworzy nam to jakby dokument, a co za tym idzie, książka wydaje się być bardziej realistyczna. Do tego nie nudzi (jest bardzo krótka), lecz spokojnie się ją czyta oczekując wielkiego finału. Bo w "Carrie" właśnie o ten finał chodzi. O moment kulminacyjny, którym jest bal studniówkowy. Niestety muszę przyznać, że akurat finał nieco mnie zawiódl. Liczyłem, że "Noc Zagłady" będzie wyglądała nieco inaczej...

  Bardzo dobry pomysł, ale według mnie, nie do końca wykorzystany. W "Carrie" jest (a raczej był) sporu potencjał, aczkolwiek niedoświadczony jeszcze wtedy Stephen King, troszkę go zmarnował. No ale pierwsze koty za płoty.

  Debiut Kinga bardzo szybko doczekał się ekranizacji, którą wyreżyserował Brian De Palma.Film został bardzo dobrze przyjęty, choć sam King nie był z niego zbytnio zadowolony. Szczerze mówiąc ja mu się nie dziwię. Według mnie z niezłej (momentami nawet dobrej) książki, powstał tylko średni film. Już w przyszłym roku powstanie remake "Carrie". Może będzie ciekawszy...

Ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.