Data wydania : 2006
Wydawnictwo : Albatros
Ilość stron : 432
Nasi dziadkowie nie mieli nawet co o tym marzyć. Nigdy w życiu nie dopuszczali pewnie do siebie myśli, że w przyszłości może istnieć coś takiego, jak telefon bezprzewodowy i każdy będzie mógł go mieć przy sobie. W dzisiejszych czasach większość ludzi nie wyobraża sobie już życia bez urządzenia jakim jest telefon komórkowy. Większość. Do tej większości najwyraźniej nie zalicza się król horroru - Stephen King...
O tym, że telefony komórkowe są w jakiś sposób szkodliwe dla naszego zdrowia wiadomo nie od dziś. Promieniowanie telefonu może mieć wpływ na nasze DNA i morfologię krwi. Długie rozmowy przez komórkę powodują zawroty głowy i wzrost ciśnienia tętniczego. Kto by jednak pomyślał, że to urządzenie może zamienić człowieka w bestię żądną krwi...coś na styl Zombie.
Clayton Riddel pewnie też się nie spodziewał, że komórka może być zgubą ludzkości. Mimo wszystko sam jej nigdy nie posiadał. Nie była mu ona potrzebna (dziwak) do życia. Wolał rysować komiksy. Właśnie odniósł sukces, gdyż udało mu się podpisać ważną umowę, lecz nie mógł się spodziewać, iż już niebawem nie będzie to miało żadnego znaczenia. Na jego oczach rozegrają się bowiem rzeczy, o których nie śnił. Świat zamieni się w piekło, kiedy telefony komórkowe zaczną nadawać tzw. puls. Wszyscy, którzy będą z nich korzystali, zamienią się w krwiożercze potwory, w których budzą się zwierzęce instynkty. Z czasem okaże się, iż zło rozwija się, a główny bohater wraz z napotkanymi Tomem i nastoletnią dziewczynką Alice, muszą stawić czoła niebezpieczeństwu, co okaże się więcej niż trudne. Problemem Claya będzie także to, że cały czas nie wie, co dzieje się z jego żoną, a przede wszystkim synem i będzie musiał wyruszyć w ich poszukiwaniu.
Spotkałem się z opiniami, że "Komórka" to książka, która bardziej przypomina drugie oblicze Kinga - Bachmana. Faktycznie trzeba przyznać, iż powieść jest dość brutalna, a akcja szybko zaczyna się rozwijać. W dalszej jej części (momentami) dzieje się nieco mniej, choć bywają sceny, które są naprawdę mocne, a motyw z wysadzeniem w powietrze dużej części potworów czyta się z niezwykłym podnieceniem. Dużym plusem jest według mnie postać dziewczynki Alice, która nosi przy sobie talizman - maleńki bucik. W "Komórce" pojawi się także kilka godnych odnotowania cytatów, z których jeden powalił mnie dosłownie na kolana (strona 246). Zaskoczyło mnie natomiast zakończenie. Nietypowe, niedopowiedziane, można powiedzieć, że jest także na plus.
"Komórka" przypadła mi do gustu, gdyż już sama jej fabuła wydała mi się interesująca. Dziwi mnie, że nie powstał jeszcze film na podstawie tej powieści, ale myślę, że się to zmieni. Szkoda by było zmarnować taki pomysł, bo film z tego byłby według mnie naprawdę dobry.
Ocena: 8/10
O tym, że telefony komórkowe są w jakiś sposób szkodliwe dla naszego zdrowia wiadomo nie od dziś. Promieniowanie telefonu może mieć wpływ na nasze DNA i morfologię krwi. Długie rozmowy przez komórkę powodują zawroty głowy i wzrost ciśnienia tętniczego. Kto by jednak pomyślał, że to urządzenie może zamienić człowieka w bestię żądną krwi...coś na styl Zombie.
Clayton Riddel pewnie też się nie spodziewał, że komórka może być zgubą ludzkości. Mimo wszystko sam jej nigdy nie posiadał. Nie była mu ona potrzebna (dziwak) do życia. Wolał rysować komiksy. Właśnie odniósł sukces, gdyż udało mu się podpisać ważną umowę, lecz nie mógł się spodziewać, iż już niebawem nie będzie to miało żadnego znaczenia. Na jego oczach rozegrają się bowiem rzeczy, o których nie śnił. Świat zamieni się w piekło, kiedy telefony komórkowe zaczną nadawać tzw. puls. Wszyscy, którzy będą z nich korzystali, zamienią się w krwiożercze potwory, w których budzą się zwierzęce instynkty. Z czasem okaże się, iż zło rozwija się, a główny bohater wraz z napotkanymi Tomem i nastoletnią dziewczynką Alice, muszą stawić czoła niebezpieczeństwu, co okaże się więcej niż trudne. Problemem Claya będzie także to, że cały czas nie wie, co dzieje się z jego żoną, a przede wszystkim synem i będzie musiał wyruszyć w ich poszukiwaniu.
Spotkałem się z opiniami, że "Komórka" to książka, która bardziej przypomina drugie oblicze Kinga - Bachmana. Faktycznie trzeba przyznać, iż powieść jest dość brutalna, a akcja szybko zaczyna się rozwijać. W dalszej jej części (momentami) dzieje się nieco mniej, choć bywają sceny, które są naprawdę mocne, a motyw z wysadzeniem w powietrze dużej części potworów czyta się z niezwykłym podnieceniem. Dużym plusem jest według mnie postać dziewczynki Alice, która nosi przy sobie talizman - maleńki bucik. W "Komórce" pojawi się także kilka godnych odnotowania cytatów, z których jeden powalił mnie dosłownie na kolana (strona 246). Zaskoczyło mnie natomiast zakończenie. Nietypowe, niedopowiedziane, można powiedzieć, że jest także na plus.
"Komórka" przypadła mi do gustu, gdyż już sama jej fabuła wydała mi się interesująca. Dziwi mnie, że nie powstał jeszcze film na podstawie tej powieści, ale myślę, że się to zmieni. Szkoda by było zmarnować taki pomysł, bo film z tego byłby według mnie naprawdę dobry.
Ocena: 8/10
P.S. Czas zrobić sobie kilku-książkową przerwę od Kinga.